Forum www.paranormalromance.fora.pl Strona Główna

J.R. Ward - Lover Revealed (Butch)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.paranormalromance.fora.pl Strona Główna -> Paranormal Romance (Autorki) / J. R. Ward
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 10:39, 06 Paź 2010    Temat postu:

Ja przyznaję, że serię zaczęłam czytań jakiś miesiąc temu ale trzy książki przeczytałam jednym tchem Very Happy Nie jadłam, nie piłam Twisted Evil w pracy każdą wolną chwilę spędzałam na czytaniu aż moje oczy zastrajkowały Rolling Eyes ale było warto Exclamation Oczywiście "Wampirze serce" już zamówiłam Smile
A co do Twojego pytania to myślę właśnie że chodzi o przedsprzedaż.
Świetna seria Smile
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Śro 18:26, 06 Paź 2010    Temat postu:

No ja codziennie zerkam kiedy sie przedsprzedaz zacznie.

Tak jak Monamii, mam juz w zakupione w przedsprzedazy "Wampierze serce"

Fantastycznie, ze w takim tempie wydaja cala serie! jak tak dalej pojdzie to do konca przyszlego roku calosc wydadza Razz
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Śro 18:42, 06 Paź 2010    Temat postu:

Nie czytałam, ale jest na liście: "PRZECZYTAJ JAK NAJSZYBCIEJ" Smile
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Nie 21:44, 10 Paź 2010    Temat postu:

A jednak po ebooka sięgnę. Bo jeszcze cały miesiąc. Tak się trochę domyślałam że Butch jako człowiek będzie musiał trochę więcej pocierpieć. Kurcze winna jestem sama sobie że będę siedzieć nad wersja eng. Ale te spojlery przekonały mnie jak mało boleśnie myślałam.
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Nie 22:53, 17 Paź 2010    Temat postu:

Hmmm a ja poczekam, bo już niedługo i będzie kolejna część Smile Choć przyznam się szczerze, że ja z utęsknieniem czekam na V...Ja już w wakacje łapałam się za anglojęzyczną wersję, ale to nie to samo, raz, że sama się wkurzam, że niestety moja znajomość tego języka pozostawia wiele do życzenia, a po 2 - wkurzam się tymi imionami, bo serię zaczęłam od przekładu na nasz i teraz ciężko mi się przestawić z tymi mionami ehhh. Nic moja cierpliwość już wkrótce zostanie nagrodzona, a na to co dobre warto czekać Very HappyVery HappyVery Happy
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Pon 8:24, 18 Paź 2010    Temat postu:

No to czekamy,czekamy.Ja przeczytałam oryginał,ale mam straszną ochotę na polskie wydanie Razz
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Pon 8:34, 18 Paź 2010    Temat postu:

No ja też czekam i już się doczekać nie mogę. Mam nadzieję że na kolejne części również nie karzą nam długo czekać
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Pon 13:11, 18 Paź 2010    Temat postu:

Ja tylko żałuję, że jeszcze nikt nie wpadł na pomysł ekranizacji tej serii, a szkoda. Mają kręcić Upadłych, co w moim przekonaniu jest chybionym pomysłem, ale cóż,dobra muzyka, zlepek kilku scen i będzie hicior, na który wszyscy ruszą tłumnie do kina. Ja na razie w wolnych chwilach wchodzę na youtube i oglądam zwiastuny kolejnych części. Szczególnie ta o Zbirze i Belli jest dobrze zmontowana i aktorzy dobrze dobrani Smile. Nie wiem może wyślijmy jakąś petycje, żeby wzięli się za to?? Jak myślicie??
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Wto 18:12, 19 Paź 2010    Temat postu:

No fanatycy pani Ward mam dla was pierwszy fragment oficjalnego tłumaczenia ,,Wampirzego serca" lub jak kto woli ,, Lover Revealed"czyli historia Butch O’Neala.

Nie wiem jak wy, ale ja już się ślinię Smile
I też fantazjuję o nakręceniu filmów o nich.

1.
,,– Ej, tatuśku, chcesz wiedzieć, co mi się marzy?

Butch O’Neal odstawił szklankę szkockiej. Spojrzał na blondynę, która do niego zagaiła. Jakoś nie pasowała do pokoju VIP-ów w Zero Sum. W białych lakierowanych paseczkach wyglądała jak krzyżówka Barbarelli z lalką Barbie. Nie bardzo umiał zdecydować, czy jest jedną z klubowych profesjonalistek, czy nie. Wielebny miał zawsze towar w najlepszym gatunku, ale blondyna równie dobrze mogła być modelką z męskich czasopism.

Wsparłszy się dłońmi o marmurowy blat, zawisła nad Butchem. Cycki miała doskonałe, warte zainwestowanej w nie kasy. Uśmiech sugerował, że chętnie zrobi ci dobrze na klęczkach. Ta lala, za pieniądze lub za friko, tankowała witaminę D i wyraźnie jej to służyło.

Jej głos wzniósł się ponad psychodeliczne techno.

– Mogę liczyć na ciebie, że spełnisz moje sny?

Odpowiedział chłodnym uśmiechem. Blondyna na bank uszczęśliwi kogoś tej nocy. Zapewne całą furę kogosiów. Ale on nie będzie się woził na tej furze.

– Obawiam się, że musisz szukać szczęścia gdzie indziej.

Jego odmowę przyjęła ze stoicyzmem, który upewnił go, że jest profesjonalistką. Z bezosobowym uśmiechem podryfowała do sąsiedniego stolika, żeby wstawić tę samą gadkę.

Butch odchylił głowę do tyłu i do dna osuszył szklankę lagavulinu, co znaczyło, że należy wezwać kelnerkę. Nie podchodząc do stolika, skinęła głową i pomknęła do baru po następną szklankę.

Dochodziła trzecia nad ranem; mógł się spodziewać, że najdalej za pół godziny nadciągnie reszta ich zgranej trójki. Vrhedny i Rankohr polowali na mieście na reduktorów, bez-dusznych najemników nękającej lud wampirów Korporacji. Spodziewał się raczej, że zejdą z patrolu zawiedzeni. Tajna wojna wampirów z Korporacją w styczniu i lutym jakby przycichła; reduktorzy przestali się kręcić po mieście. To była dobra wiadomość dla wampirów­‍‑cywilów, a zła wiadomość dla Bractwa Czarnego Sztyletu.

– Witaj, glino! – rozległ się niski głos zza pleców Butcha.

Butch uśmiechnął się pod nosem. Głos czającego się w mroku zabójcy. Znał to. Mroczne rewiry to była jego specjalność.

– Dobry wieczór, Wielebny – powiedział, nie odwracając głowy.

– Wiedziałem, że ją spuścisz po schodach.

– Czytasz w myślach?

– Jeśli trzeba.

Butch zerknął za siebie. Wielebny stał w ciemnościach, świecąc fiołkowymi oczami; irokeza przystrzygł na krótkiego jeża. Miał na sobie nieziemską czarną marynarkę od Valentino. Butch miał w swojej kolekcji podobną.

Różniło ich tylko to, że Wielebny wełnianą marynarkę z czesankowej wełny kupił za własne pieniądze. Wielebny, a.k.a. Mordh, a.k.a. brat krwiczki Zbihra, Belli, jako właściciel Zero Sum inkasował procent od wszelkich transakcji na terenie klubu. Zważywszy na szeroką gamę dostępnych w lokalu wszeteczeństw, na koniec każdej nocy do jego skarbonki musiała spływać rzeka zielonych.

– Pewnie nie była w twoim guście. – Wielebny wśliznął się do boksu, wygładzając zawiązany w perfekcyjny węzeł krawat od Versace. – Wiem nawet czemu.

– Tak?

– Bo nie lubisz blondynek.

Nie, chyba już mu przeszła ta niechęć.

– Może po prostu mnie nie kręciła?

– Ja wiem, czego ci trzeba.

Właśnie dotarła nowa szkocka Butcha. Nie zdążyła dotknąć stolika.

– Naprawdę?

– To mój fach. Możesz mi zaufać.

– Bez obrazy, ale wolałbym nie.

– Powiem ci coś, glino. – Wielebny przysunął się do Butcha. Pachniał zajebiście Cool Water Davidoffa. Stara woda, lecz jara. – Pomogę ci. Zupełnie bezinteresownie.

Butch klepnął samca po potężnym ramieniu.

– Interesują mnie tylko barmani, kolego. Miłosierni samarytanie działają mi na nerwy.

– Czasem warto zajść sprawę z zupełnie innej mańki.

– Zapewne. – Skinął głową w stronę półnagiego tłumu, który wił się na parkiecie napędzany ekstazką i koksem. – Wyglądają jak z jednej sztancy. – Przez wszystkie lata, które spędził w Wydziale Zabójstw policji w Caldwell, Zero Sum był dla niego niezłą zagwozdką. Wszyscy wiedzieli, że klub to melina i kurwidołek, ale nikt z wydziału nie potrafił zdobyć dostatecznych dowodów, żeby wydać nakaz rewizji, choć noc w noc dochodziło tu do licznych wykroczeń – zwykle popełnianych w tandemie.

Teraz, kiedy prowadzał się z Bractwem, poznał odpowiedź. Wielebny miał w zanadrzu wiele sztuczek, którymi zmieniał percepcję miejsca i sytuacji. Jako wampir potrafił usuwać wspomnienia z ludzkiej pamięci, sterować pracą kamer monitorujących i znikać na zawołanie. On i jego kram, nie ruszając się z miejsca, potrafili umknąć władzy.

– Powiedz lepiej, jak udało ci się ukryć przed arystokratyczną rodzinką, gdzie chadzasz noc w noc do pracy?

Wielebny zaśmiał się, odsłaniając koniuszki kłów.

– Powiedz lepiej, jakim cudem człowiek wkręcił się do Bractwa?

Butch z pietyzmem sączył szkocką.

– Niezbadane są wyroki losu.

– Dobrze gadasz, człowieku. Dobrze gadasz. – Odezwała się komórka Butcha. Wielebny wstał od stolika. – Będę miał coś dla ciebie.

– Poza szkocką na nic nie reflektuję.

– Będziesz to musiał odszczekać.

– Wątpię. – Butch sięgnął po swoją motorolę. – Co tam, V? Gdzie jesteście?

Vrhedny dyszał ciężko jak koń przed metą; jego głos mieszał się z tępym buczeniem wiatru na łączach; kompozycja, od której łeb odpadał.

– ku**a mać, mamy kłopoty.

Natychmiast dostał kopa adrenaliny, aż mu się rozjarzyły obwody.

– Gdzie jesteście?

– Na przedmieściach. Nieumarłe skurwysyny zaczęły napadać cywilów po domach.

Butch zerwał się na równe nogi.

– Już do was jadę…

– Ani mi się waż. Spokojnie siedź na tyłku. Dzwonię tylko, żebyś się nie niepokoił naszą nieobecnością. Na razie. – Rozłączył się.

Butch z powrotem opadł na siedzenie. Grupka przy sąsiednim stoliku ryknęła radośnie, kwitując jakiś żart. Chóralny śmiech wzbił się w powietrze jak stado ptaków.

Butch zatopił wzrok w szklance. Raptem pół roku temu nie miał nic. Ani kobiety, ani nikogo bliskiego. W pewnym sensie nie miał też domu. A jego zawód detektywa z Wydziału Zabójstw za życia wpędzał go do grobu. Potem został zapudłowany z powodu brutalności policji. Dzięki dziwnemu splotowi okoliczności zetknął się z Bractwem. Spotkał kobietę, dla której stracił rozum. No i gruntownie wymienił skład garderoby.

Tak, ten ostatni fakt był niepodważalnym plusem jego sytuacji.

Przez chwilę zdawało mu się, że rozpoczął nowe życie, ale ostatnio zauważył, że mimo pozornych różnic nadal tkwił w punkcie wyjścia, a jego radość istnienia wcale nie pogłębiła się od czasów, kiedy rozkładał się za życia. Wciąż pętał się po jakiejś peryferyjnej orbicie, daremnie szukając centrum. Popijając lagavulin, wspominał Marissę i jej jasne, długie do pasa włosy. Mleczną karnację. Błękitne oczy. Jej białe kły.

Fakt, blondynki go odrzucały. Do skandynawskich typów w ogóle mu nie stawał.

Co tam, zresztą, kolor włosów. Żadna dziewczyna, ani w tym klubie, ani na tej planecie, nie mogła się równać z Marissą. Była czysta jak kryształ, który rozszczepia światło na wszystkie barwy tęczy; w jej czarującej obecności życie stawało się lepsze, weselsze, barwniejsze.

Rany, był skończonym jeleniem.

Ale naprawdę była cudowna. Przez krótki czas, kiedy wyglądało, jakby czuła do niego miętę, łudził się, że coś z tego będzie. Ale potem zrobiła się nieprzystępna. Co znaczyło, że jest niegłupia. Nie miał wiele do zaoferowania takiej samicy jak ona – nie tylko dlatego, że był człowiekiem. Utknął na mieliźnie na obrzeżach Bractwa; nie mógł walczyć u ich boku, bo nie dorastał im do pięt, nie mógł wrócić do świata ludzi, bo wiedział za dużo. Z tego zgniłego kompromisu wyjść można było tylko nogami do przodu.

Może powinien poszukać szczęścia na portalu randkowym?

Rozbawione towarzystwo w sąsiednim boksie kolejny raz ryknęło śmiechem. Butch przyjrzał im się uważnie. Rej przy stoliku wodził mały blondyn w modnym garniturze. Wyglądał, jakby miał piętnaście lat, ale w ostatnich miesiącach był częstym bywalcem VIP-roomu i szastał pieniędzmi, jakby to było konfetti.

Zapewne portfelem sztukował braki postury – kolejny dowód na magiczną moc zieleni.

Butch dopił szkocką, skinął na kelnerkę i zapatrzył się w dno swojej szklanki. ku**a mać, po czterech podwójnych szkockich nawet nie zaszumiało mu w głowie, co świadczyło o bardzo daleko posuniętej tolerancji trunku. Skończyło się terminowanie u młodzików. Doszlusował do kadry.

Kiedy dotarło do niego, że wcale się tym nie przejął, zrozumiał, że mielizna się skończyła i już idzie na dno.

Dziś raczej nie był w szampańskim nastroju.

– Słyszałam od Wielebnego, że ci brakuje towarzystwa.

– Nie, dziękuję. – Nawet mu się nie chciało podnieść głowy.

– A jakbyś tak najpierw spojrzał na mnie?

– Powiedz szefowi, że doceniam jego… – Spojrzał w górę i ugryzł się w język.

Od razu poznał, kim jest jego nowa znajoma. Nie mógł nie poznać szefowej ochrony Zero Sum. Metr osiemdziesiąt najmarniej. Kruczoczarne, po męsku ostrzyżone włosy. Szare oczy koloru lufy rewolweru.

Obcisły top odsłaniał atletyczne ciało, same mięśnie i ścięgna, bez grama tłuszczu. Czuł, że z rozkoszą skręciłaby mu kark. Zerknął na jej mocne dłonie o długich palcach. Takie dłonie potrafią zrobić kuku.

Nie miałby nic przeciwko temu, żeby ktoś się na nim wyżył. Tej nocy, dla odmiany, z przyjemnością zaznałby bólu fizycznego.

Kobieta uśmiechnęła się, jakby czytała w jego myślach; błysnęły kły. Ach tak… nie była kobietą, lecz samicą. Samicą wampirów.

Ten sukinsyn Wielebny miał rację. Mógł ją przelecieć, bo była całkowitym przeciwieństwem Marissy. Miała przy tym w sobie coś z partnerek, z którymi Butch, odkąd dorósł, uprawiał anonimowy seks. W dodatku mogła mu zadać ból, którego podświadomie się domagał.

Wsunął rękę za pazuchę marynarki od Ralpha Laurena. Samica gwałtownie potrząsnęła głową.

– Nigdy nie robię tego za pieniądze. Potraktuj to jako przyjacielską przysługę.

– Nie znamy się.

– Mówiąc o przyjacielu, nie miałam na myśli ciebie.

Ponad jej ramieniem widział Mordha, który z uśmiechem aprobaty przypatrywał się im z drugiego końca sali, po czym zniknął w swoim kantorku.

– To mój najlepszy przyjaciel – mruknęła wyjaśniająco.

– Rozumiem. Jak masz na imię?

– Nieważne. – Wyciągnęła do niego rękę. – Chodź, Butchu, a właściwie Brianie, nazwisko: O’Neal. Chodź ze mną na tyły klubu. Zapomnij na chwilę o tym, co sprawia, że się tak nawalasz lagavulinem. Obiecuję, że po wszystkim będziesz mógł się z powrotem wykańczać.

To, że wiedziała o nim sporo, nie zrobiło na nim większego wrażenia.

– Wobec tego może ty mi się przedstawisz?

– Dzisiejszej nocy możesz mówić do mnie Symphaty. Ładne imię?

Zlustrował ją od grzywki po kozaki. Nosiła skórzane spodnie. No tak, mógł się tego spodziewać

– Masz jaja, Symphaty?

Roześmiała się niskim, zmysłowym głosem.

– Nie, i nie jestem też transwestytą. Nie myśl sobie, że tylko wy, mężczyźni, jesteście silni.

Patrzył długo w jej stalowe oczy. Potem spojrzał w stronę drzwi do prywatnych łazienek. Niestety, znał to na pamięć. Szybki numerek z nieznajomą, czcza kolizja dwóch ciał. Towar z półki, na wózek, pchnąć i do kasy – jak w supermarkecie. Tak właśnie wyglądało jego życie erotyczne, odkąd sięgał pamięcią, ale dopiero ostatnio zaczęło go to napawać głuchą rozpaczą.

Nieważne. Czy rzeczywiście chce żyć w celibacie, aż się przekręci na marskość wątroby? Dlatego tylko, że samica, której nie był godzien, nim pogardziła?

Zerknął na rozporek. Jego ciało optowało za seksem. To przeważyło szalę.

Wyszedł z boksu.

– Chodźmy – powiedział, czując w piersiach bryłę lodu"
_________

źródło: Wyd. Videograf II


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 18:13, 19 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Wto 20:15, 19 Paź 2010    Temat postu:

Kaśka nie wstyd Ci!!! Znęcasz się nad ludźmi! Jak tak można?! No pytam jak?! Ja tu sobie spokojnie siedzę, staram się nie myśleć o tym, że wydadzą książkę dopiero w listopadzie, a nie jak pierwotnie mówiono w październiku, opanowuje się, a Ty co robisz? Kusisz! Boże i jak ja teraz wytrzymam???? Mamo ja chcę już tą książkę!! Niech dunder świśnie Videograf!
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Wto 20:41, 19 Paź 2010    Temat postu:

No wiesz, potraktuj to jako pierwszą rundę, uwodzenie lub wstęp do seksu.
Rozkoszuj się wyobrażaniem, co było/będzie dalej. Twisted Evil
Dzięki temu 10 listopada będziesz już gotowa na więcej... (Jezu, jak to zabrzmiało... Smile ) Embarassed
To jest samiutki poczatek kiążki, potem jest już niezła akcja.
A ta szefowa ochrony ZeroSum to będzie fajna twarda laska i jedna z głównych bohaterek kolejnej części, nie zdradzę której Smile

Też odliczam dni do wizyty w Empiku Smile


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 20:43, 19 Paź 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Wto 20:55, 19 Paź 2010    Temat postu:

Hmmm chyba tej z Furiatem, ale nie wiem. Taaa później to już tylko na całość pójdę hehe. To skandal, że tak długo im schodzi z wydaniem kolejnej części!! A może wiecie czy są jeszcze jakieś książki tej autorki (prócz historii syna) wydane/przetłumaczone?? J. R. Ward jest świetna, chętnie poczytałabym sobie coś jej autorstwa...
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Wto 21:01, 19 Paź 2010    Temat postu:

Nie masz czasem ciut więcej?? Nie bądź taka, podziel się z potrzebującymi ładnie proszę SmileSmileSmile
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Wto 21:04, 19 Paź 2010    Temat postu:

C04094 napisał:
A może wiecie czy są jeszcze jakieś książki tej autorki (prócz historii syna) wydane/przetłumaczone?? J. R. Ward jest świetna, chętnie poczytałabym sobie coś jej autorstwa...


Ni ma, wiem - bo tylko ja się brałam za Ward jeśli chodzi o tłumaczenie - swoją drogą z polecenia, nie znając autorki Wink
Poza Bractwem Ward ma jeszcze tylko serię Fallen Angels jeśli chodzi o paranormale - która nieszczególnie mnie urzekła. Pod innym nazwiskiem też wydaje, ale chyba tylko historyki.
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Wto 21:08, 19 Paź 2010    Temat postu:

Swoją drogą pytanie do tych co czytali częśći o Butchu i Furiacie:

w którym momencie wraca Tortur, i co to za anioł co się z nim pojawia?

Tak, wiem, że będę musiała w końcu przeczytać te części Wink
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.paranormalromance.fora.pl Strona Główna -> Paranormal Romance (Autorki) / J. R. Ward Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin