Forum www.paranormalromance.fora.pl Strona Główna

Hot scenki wyrwane z książek.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.paranormalromance.fora.pl Strona Główna -> Paranormal Romance Cytaty
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 22:42, 03 Gru 2010    Temat postu:

mrslen napisał:
Pocałował ją, przerywając kłótnię.
Nie całował jej, odkąd się oświadczył i ten nagły atak ją zaskoczył. Wszystkie te dni, kiedy byli razem, a jednak osobno, dały o sobie znać i odwzajemniła pocałunek. Całowała go czule, wkładając w to całe serce i duszę. Całowała zapamiętale i z miłością.
Kiedy się cofnął, uśmiechnął się do niej w taki sposób, w jaki widziała, że uśmiechał się już do wielu kobiet. Niestety.
– Uwierz mi. Naprawdę cię kocham i chcę, żebyś za mnie wyszła. Pro-szę.
Miesiąc temu dałaby się zabić za taką propozycję i ten uśmiech specjal-nie dla niej. Teraz miała ochotę go zabić.
– Myślisz, że będziesz mnie traktował jak wcześniej wszystkie inne ko-biety i to wystarczy? Otóż nie, nie wystarczy.
– Nie traktuję cię jak inne kobiety. – Otoczył ją ramionami i przyciągnął do siebie tak, by poczuła jego uniesioną męskość. – Inne kobiety nie spra-wiają, że ciągle jestem podniecony.
– To miał być komplement? Mam czuć się wyróżniona? – W jej głosie zabrzmiała pogarda, ale przylegał do niej mocno i to sprawiło, że jej sutki stwardniały i całe jej ciało go zapragnęło.
Była taka chętna. A on to wiedział, przecież był wilkiem. Świetnie. Po prostu idealnie.
– Nie, nie tym. Ale możesz czuć się wyróżniona tym, że ciągle powta-rzam, że cię kocham. Może i oświadczyłem się innej kobiecie, ale nigdy żadnej nie wyznałem miłości. – Zaprzeczając jego rozdrażnieniu, jego ręka powoli i zmysłowo powędrowała w górę jej pleców, a jego palce muskały delikatne włosy na jej karku.
– Nie czułabym się wyróżniona, nawet jeżeli mówiłbyś poważnie.
Krew napłynęła mu do policzków, zmrużył groźnie oczy. Wyprowadzi-ła go z końcu z równowagi.
– O co ci właściwie chodzi? Przecież chcesz tylko poczucia bezpieczeń-stwa.
– Co? – Dlaczego tak uważał? – To nieprawda!
– Na początku wydawało ci się, że marzysz o jakimś ideale, szlachet-nym księciu, który przyjedzie na białym koniu i wyzwoli cię z samotności. Potem, kiedy zmieniłem się w wilka, kiedy znalazłaś ikonę i zrozumiałaś, że walczyliśmy o nasze życie i dusze, chciałaś uciekać, aż udowodniłem ci, że ze mną jesteś bezpieczna. Wtedy chciałaś być ze mną.
– Jak możesz tak mówić? – Próbowała wyswobodzić się z jego uścisku.
Ale trzymał ją mocno.
– W końcu, kiedy powiedziałem, że cię kocham, bałaś się w to uwierzyć. W porządku. Możesz mi nie wierzyć. Powiedz sobie, że to nie jest miłość, o jakiej marzysz. Ale pozwól mi robić to, w czym jestem dobry, i chronić cię.
Był rozgoryczony, rozdrażniony i co gorsza, część tego, co mówił, była prawdą. Ta prawda bardzo ją rozzłościła.
– No dobra, wprowadzę się do ciebie i zostanę do czasu, aż niebezpie-czeństwo minie. Jak długo będzie trzeba. Ale nie wyjdę za kogoś takiego jak ty.
– Co to znaczy kogoś takiego jak ja? – Jego twarz stężała.
– Za człowieka, który nie znosi sprzeciwu i urządza wszystko, jak mu się podoba. Człowieka, który nie ufa mi na tyle, by powierzyć mi swoje ta-jemnice.
– Czy tylko ja coś ukrywam?
Zadrżała pod jego bacznym spojrzeniem.
– Tak myślałem. – Jego ręka wciąż pieściła jej kark, ale zupełnie inaczej. Jego dotyk był mniej czuły, a bardziej natarczywy. – Ty znasz moje tajemni-ce.
– Gdybym znała twoje tajemnice, może twoje postępowanie by mnie nie zaskoczyło. Może wtedy...
– Dobrowolnie byś się do mnie wprowadziła? Gdybym wiedział, że tak ci na tym zależy, pozwoliłbym ci zająć się przeprowadzką. W końcu to część obowiązków sekretarki.
Ta uwaga zaskoczyła ją i głęboko dotknęła. Nigdy nie nazywał jej sekre-tarką, zawsze miał o niej dobre zdanie i zawsze nalegał, żeby przełączała telefon do recepcji, a sama zajęła się poważniejszymi sprawami.
Jeszcze bardziej zaskoczył ją nagły przypływ odrazy do niego.
– Nigdy nie nienawidziłam nikogo tak bardzo jak ciebie. – Tym razem nie żartowała, ale być może tak naprawdę nienawidziła tylko siebie.
Jasha podszedł do drzwi swojego gabinetu i zamknął je na klucz. Kiedy się odwrócił, ognisty płomień w jego oczach tak ją przeraził, że aż się cofnę-ła.
– Zanim znienawidzisz mnie na zawsze, mogę udowodnić, że równie mocno mnie kochasz.
Szedł w jej kierunku powolnym, długim krokiem drapieżnika, a kiedy się do niej zbliżał i zdała sobie sprawę z jego zamiarów, jej serce mocniej zabiło.
– Jasha, nie.
– Dlaczego nie? Co mi za to grozi? – Krążąc wokół niej, rozluźnił kra-wat. – Będziesz mną gardzić? Znienawidzisz mnie? Nie zechcesz za mnie wyjść? Już to wszystko zrobiłaś. Więc co mam do stracenia?
Wydawało jej się, że czuła, jak pocierał jej ucho, kiedy jednak odwróciła się, stał z daleka od niej, rozpinając pasek.
– Po co zdejmujesz ubrania? – zapytała. – Nie masz na co liczyć.
Mogła sobie darować.
– Wiesz, jak uwielbiam, kiedy nosisz tę spódnicę? Robisz to celowo, drażnisz się ze mną.
Poczuła jego zapach i jego oddech na swoim uchu: kiedy się odwróciła, stał za nią.
– Wcale nie.
Roześmiał się z niedowierzaniem.
– Przez ostatni tydzień codziennie nosiłaś spódnice tylko po to, by ze-mścić się na mnie za zatrzymywanie cię w moim domu. Myślisz, że nie rozpoznałbym dobrej strategii? Owszem, działała. Kiedy zrobiłaś większy krok, rozcięcie spódnicy...
Podskoczyła, kiedy przesuwał dłoń w górę jej uda.
– Rozcięcie tej spódnicy odsłania piękną bladokremową nogę. Zasta-nówmy się, jakie majtki masz dziś na sobie? – Jego głos zamienił się w spragniony szept. – Bikini? Stringi? A może barchanowe?
Jej usta stały się suche, nerwowo poruszała nogami, było jej niewygod-nie, poczuła się nagle tak bardzo naga, zbyt naga w swoich stringach.
– Wiesz, jaką fantazję miałem w ubiegłym tygodniu?
– Nie obchodzi mnie to. – Nieprawda, bardzo ją obchodziło.
– Ławka treningowa. Wyobrażałem sobie, jak stoisz pochylona nad nią i odwracasz się, by na mnie spojrzeć, wtedy ja... – Objął ją w talii tak szybko, że nie zdążyła nawet zaprotestować. Pchnął ją do tyłu, wprawiając w ruch niemal taneczny, aż potknęła się o rzeczoną ławkę, tracąc równowagę. Zła-pał ją, chroniąc przed upadkiem, odwrócił tyłem do siebie, równocześnie unosząc jej spódnicę. Stała teraz pochylona przy skraju ławki, dłońmi opie-rając się o jej krawędzie. Jego fantazja prawie stała się rzeczywistością.
Mruknął z zadowoleniem, głaszcząc jej nagie, wypięte pośladki.
– Mój Boże, Ann, wykończysz mnie.
– Jak tylko nadarzy się ku temu okazja.
Przymknęła oczy, kiedy odsuwał na bok wąski pasek jej majtek, muska-jąc palcami delikatną skórę, potem jego palce powoli wślizgnęły się do środka, zgłębiając jej wnętrze. Zacisnęła mocno dłonie na ławce.
Mój Boże, stała tak z rozstawionymi nogami w biały dzień, a on mógł jak na dłoni oglądać wszystkie jej kobiece wdzięki. Co gorsza, wcale nie miał zamiaru czekać na pozwolenie, by robić, co mu się podoba. Był praw-dziwym despotą, jak go nazywała, i w tej chwili pragnęła tylko, by się po-spieszył.
Ściągnął jej majtki, odrzucił na bok, i to było właściwe posunięcie. Pchnął ją do przodu, a ona okrakiem usiadła na ławce. Usłyszała, jak opa-dają jego spodnie. Podszedł do niej tak blisko, jak tylko mógł. Przylgnął do niej i pogłaskał ją swoją nabrzmiałą męskością. A ona pragnęła tylko, by przestał się w końcu wygłupiać i...
– Nienawidzę cię – szepnęła znowu.
– I?
Otarła się o niego, niczym wilczyca w okresie godowym.
– I... Jasha, pragnę cię, teraz.
– No właśnie. To chciałem usłyszeć.
Triumf w jego głosie tak ją rozdrażnił, że miała ochotę odwrócić się i uderzyć go. Ale nie była w stanie tego zrobić, kiedy był w niej. Czuła w so-bie każdy jego ruch, gwałtowne pulsowanie i ocieranie się ciał. Nagły przypływ rozkoszy doprowadzał ją do szaleństwa. Kiedy się wycofał, ję-cząc, jej ciało wypuściło go niechętnie, desperacko pragnąc ciągłego zespo-lenia.
Wtargnął w nią ponownie, i jeszcze raz, a ona na każdy jego atak od-powiadała gwałtownym jękiem rozkoszy.
Pragnęła spełnienia. Potrzebowała go z całych sił. Złakniona była tego błogiego wyzwolenia, kiedy jej umysł wypełniała jedynie niczym niezmą-cona przyjemność, a ona i Jasha przeżywali ją wspólnie.
Jednak spełnienie wciąż nie nadchodziło, zwodząc ją. Nieważne, jak bardzo się starała, pochylała się, pocierała policzkiem o ławkę, pozwalała się ponosić chwili, chłonęła dźwięki i zapachy.
– Proszę – usłyszała czyjś głos. – Proszę. – Zorientowała się, że to jej własny błagalny szept. Jego ręka wślizgnęła się między ich ciała. Jego place delikatnie podążyły w kierunku najczulszego miejsca i nareszcie zalała ją fala rozkoszy. Zadrżała i jęknęła, a kiedy osiągnęła spełnienie, głośno krzyknęła.
Przeżywał uniesienie razem z nią. Poruszał jej biodrami tam i z powro-tem, jakby chciał schronić się w jej wnętrzu.
Naprawdę go nienawidziła, ale miał rację, kochała go i jeżeli nie zacho-wa ostrożności, gotów całkowicie nią zawładnąć. Kiedy ochłonęła, uświa-domiła sobie, że znowu po zapachu była w stanie określić jego nastrój. Kie-dy zyskała taką zdolność? Kiedy ją tak naznaczył?
Wysunął się z niej, a ona opadła na ławkę.



Lenko z jakiej to książki bo jakoś nic mi się nie kojarzy:( A może ktoś inny mi podpowie:)?
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Sob 11:09, 04 Gru 2010    Temat postu:

Wydaje mi się monamiii że to Wybrańcy Ciemności01 - Zapach ciemności Dodd Christina- postacie się zgadzają Smile
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Nie 17:18, 05 Gru 2010    Temat postu:

-Jesteś piękna. Każdy cal ciebie.
Podszedł do niej. Powoli, owinął swoją rękę wokół jej tali.
Przyciągnął ją do siebie, przyciskając jej cało do materiału jego
koszulki i spodni. Sapnęła, czując jak wrażliwa stała się jej skóra.
Pochylił głowę i zamknął jej usta swoimi. Jego język śmiało wniknął
w jej usta. Włożyła w to całą siłę, całując go z całym pożądaniem
jakie w niej było. Poczuła jak jej stanik opada na podłogę
i zastanawiała się kiedy on zdążył go rozpiąć.
Wtedy jego ręce znalazły się na jej ciele, a ona w ogóle przestała
myśleć. Szczypał palcami jej sutki, ściskając mocno i uwalniając
napięte pąki. Ugięły się pod nią kolana, a ona wygięła się na spotkanie
jego dotyku. Opuścił głowę, zaczął ją lizać i ssać, rozpoczynając
swoją wędrówkę w dół jej ciała. Jego język był jak szorstki jedwab.
Położył ją na drewnianej podłodze. Poczuła zimno na plecach. Ale nie
dbała o to. Jego usta były zamknięte na jej sutku, a on lizał go,
pochłaniając go zachłannie. Jęknęła. Nigdy nie czuła takiej potrzeby.
Uniosła swoje biodra, wypychając je w górę do niego. Czuła się tak
pusta. Potrzebowała go, potrzebowała go by wypełnić tą pustkę
wewnątrz niej. Czuła materiał jego spodni, który ocierał się o skórę jej
uda. Chciała go poczuć.
-Twoje ubranie, szepnęła. Zdejmij je. Chcę...
Zanim zdążyła dokończyć zdanie, jego ubranie zniknęło.
Jej oczy rozszerzyły się w szoku. Jak on... Rozsunął jej nogi i umieścił
swoje ciało dokładnie nad nią. Jego usta nadal lizały jej piersi, gładząc
i pobudzając. Jego ręka zaczęła sunąć w dół, przez krzywiznę jej
brzucha, niżej, aż dotarła do kępki rudych włosków u zbiegu jej ud.
Rozsunął czule wrażliwe fałdki i jego palce zaczęły je pocierać.
Zdławiony krzyk, wyrwał się z jej ust. Warknął, a jego usta zaczęły
ssać mocniej. Jeden z jego palców wślizgnął się do jej wnętrza.
Gorączkowo uniosła wyżej biodra. Czuła jak napięcie zaciska się na
całym jej ciele. Potrzebowała go, potrzebowała go rozpaczliwie.
Rzucała głową. Jego palec poruszył się w jej wnętrzu. Sapnęła.
Podniósł głowę, patrząc na nią oczami, które płonęły czerwienią.
-Jesteś już dla mnie wilgotna, Savannah. Czuję twoje pożądanie.
Jego palec wniknął głębiej w jej wnętrze, wsuwając się i wysuwając
z jej ciała w lekkim rytmie. To nie wystarczało. Jej ciało przeszedł
dreszcz. Potrzebowała więcej. Potrzebowała jego.
-William!
Zadrżała, napierając swoim ciałem na jego dłoń.
-Jesteś tak ciasna.
Lizał wzniesienia jej piersi.
-Ale przyjmiesz mnie, prawda? Przyjmiesz mnie w swoje,
piękne ciało.
Jego kciuk naparła na nią i zwiększył całe napięcie w jej ciele.
Ogień przetoczył się przez nią, a ona desperacko siliła się, by
wyzwolić się od okrutnego głodu, który skupił się w jej wnętrzu.
Nigdy nie czuła takiego pożądania. Jej ciało pulsowało z bólu.
Walczyła rozpaczliwie, o wyzwolenie, o złagodzenie pragnień
przetaczających się przez nią.
-Nie mogę...Nie mogę...
Savannah nie wiedział, czego potrzebuje, co powstrzyma pożar, który
ją spalał. William wiedział. Przysunął się, naciskając swoją erekcją,
na jej wilgotne wejście.
-Spójrz na mnie, warknął.
Główka jego penisa wnikała w nią.
-Spójrz na mnie!
Jej wzrok napotkał jego. Rysy jego twarzy, wyrzeźbiły twarde linie
pożądania. I głodu.
-Nie ma już odwrotu, Savannah.
Naparł na nią i jednym, mocnym pchnięciem zagłębił się w jej
ciele. Savannah krzyknęła z nieoczekiwanego bólu. Zastygł i spojrzał
na nią, wzrokiem pełnym niedowierzania. Wstrzymał swoje ciało,
nadal zagłębiony w niej. Pot wystąpił na jego czole. Ciało Savannah
zaczęło się powoli rozluźniać wokół niego, z chwilą gdy palący ból
przygasł do wolnego pulsowania.
-Wszystko w porządku, wyszeptała.
-Nic mi nie jest.
Poruszyła się pod nim, wolno zakołysała biodrami. Stracił
kontrolę. Niski ryk zagrzmiał w jego gardle, brzmiał jak u dzikiej
bestii. Ręką uniósł jej nogi, owijając sobie nimi biodra i przytrzymał
ciasno jej ciało przy swoim. Wsunął się w nią głęboko i mocno.
Znowu i znowu. I jej potrzeba wróciła. Pragnienie przedzierało się
przez nią. Z każdym ruchem jego bioder, wysłał ją wyżej, bliżej
krawędzi płonącej przyjemności. Mogła go poczuć wokół nie.
Wewnątrz niej. Tak mocno. Przesunął jej biodra, wnikając w nią
głębiej, niż kiedykolwiek wcześniej. Ciało Savannah wygięło się w
łuk. Zsunął rękę między ich złączone ciała i dotknął jej, tylko jeden
raz. Wybuchła. Przyjemność przetoczyła się przez jej ciało. Krzyczała
jego imię. Znów na nią napierał. Głębiej. Mocniej. Spuścił głowę.
Czuła jego oddech na swojej szyi. Czuła drapanie jego zębów.
Niemożliwie, czuła, jak jej ciało walczy o kolejne wyzwolenie.
Napięcia w niej stało się mocniejsze. Silniejsze. Jego zęby wbiły się
w jej szyję. Ogień przyjemności wybuchł w niej. Wsunął się w nią
jeszcze raz i rozlał siebie w niej, jego cało drżało. Węzeł napięcia
pękł. Jej ciało trzęsło się w kulminacji tak intensywnej, że zdławiła
łkanie. Światło błysnęło jej przed oczami i wtedy zapadła się
w ciemność. Całkowitą ciemność.
***********************************
Cyntia Eden "Pocałunek wampira".
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Nie 17:48, 05 Gru 2010    Temat postu:

I jeszcze ta z mojej ulubionej III części Rasy Środka Nocy Lary Adrian. Tegan i Eliza moja ulubiona para:)
*****************************
Uśmiechnął się, obnażając kły.
- Wciąż czuję na tobie jego smak.
- Więc musisz również czuć, że to nie jego pragnę - odparła z kamienną twarzą, gdy całował delikatnie skórę pod jej uchem. - Pragnę ciebie, Teganie. Tylko ciebie. Gdybyś jeszcze tego nie zrozumiał, wiedz, że zakochałam się w tobie.
Gwałtownie uniósł głowę i spojrzał na nią zwężonymi źrenicami. Właśnie to chciał usłyszeć. I to samo pragnął wyznać, gdy zobaczył Elizę w ramionach innego. Nagle zaschło mu w ustach.
Była taka piękna i taka odważna.
Gdy patrzył w ametystową głębię jej oczu, uszła z niego cała złość. Musnął palcami delikatną linię szyi i aż zaparło mu dech, gdy Eliza odchyliła głowę. Nie mógł się powstrzymać od dotknięcia miejsca, w którym jej puls bił najmocniej. Powiódł kciukiem po aksamitnej skórze, pochylił się i przywarł ustami do tętnicy.
Niczego nie pragnął bardziej, niż wreszcie poznać smak krwi Elizy i dokończyć akt, który połączy ich już na zawsze.
Powstrzymał się jednak i tylko pocałował ją delikatnie.
Drżącymi dłońmi zdjął z niej sweter. Westchnęła, gdy zaczął pieścić jej sutki. Pociemniały i stwardniały pod jego dotykiem. Rozpiął klamerkę satynowego stanika i aż jęknął na widok obnażonych piersi.
- Przepiękne - wyszeptał.
Uklęknął przed Elizą, wziął twardą brodawkę do ust i muskał ją językiem. Jego kły były teraz ogromne, musiał więc uważać, by nie zranić delikatnej skóry.
Oparła dłonie na jego ramionach i pochyliła się, gdy powędrował ustami w dół. Zdjął z niej spodnie i majtki i wsunął język między jej uda.
Zadrżała z rozkoszy, ale on przerwał pieszczotę. Wstał, wziął Elizę na ręce i zaniósł na łóżko. Położyła się na plecach i patrzyła, jak Tegan się rozbiera.
Nagi i pobudzony, klęknął na krawędzi łóżka. Wstrzymał oddech, gdy podpełzła do niego i ujęła w dłonie nabrzmiałą męskość. Oblizała usta, a w jej oczach pojawiło się nieme pytanie.
Głęboki oddech Tegana był wystarczającą odpowiedzią. Pochyliła się i wzięła go między wilgotne wargi. Jęczał z rozkoszy, gdy pieściła go powolnymi ruchami języka.
Gdy przyśpieszyła, niemal stracił nad sobą kontrolę. Uwolnił się w ostatniej chwili i pchnął Elizę na materac. Pocałował ją mocno i spytał:
- Chcesz poczuć mnie w sobie?
- Tak - wydyszała. - Pragnę cię poczuć, Teganie. Teraz.
Wszedł w nią jednym płynnym ruchem. Krzyknęła z rozkoszy, a on poczuł, jak zaciska się wokół niego niczym wilgotna, gorąca dłoń.
- Jesteś cudowna - wyznał. Pragnął ją zaspokoić.
Swoją kobietę.
Swoją partnerkę.
Swoją ukochaną.
Czuł, jak Eliza dochodzi razem z nim. Oddychała coraz szybciej. Wiła się, by poczuć go całego w sobie, i jęczała w proteście, gdy się wycofywał. Odwróciła głowę i z cudownym jękiem zacisnęła zęby na jego skórze.
- Chcesz ze mnie pić? - spytał. Skinęła słabo głową w odpowiedzi.
- Dobrze, kochanie, ale tym razem nie z nadgarstka. - Tegan odwrócił się na plecy i posadził ją na sobie. - Chcę czuć cię przy szyi, Elizo. Chcę cię obejmować, gdy będziesz ze mnie piła. Chcę czuć, jak się we mnie wgryzasz.
- Nigdy nie robiłam tego w ten sposób - wyszeptała niepewnie.
- To dobrze - powiedział. - Ja też nigdy nikogo o to nie prosiłem. Ale zrobisz to, Elizo? Zmarszczyła brwi.
- Nie chciałabym cię skrzywdzić... Zaśmiał się. Troska tylko dodawała jej uroku.
- Chodź. - Przytrzymał jej kark i skierował w stronę swojej odsłoniętej szyi. - Zanurz we mnie zęby, Elizo. Napij się.
Pochyliła się. Ich ciała były wciąż złączone. Tegan poczuł jej gorący oddech na policzku, potem usta tuż poniżej jego ucha, wreszcie wilgotny język i twardą linię zębów.
W chwili, gdy go ugryzła, prawie w niej eksplodował. Ból, jaki mu zadała, wprawił jego biodra w szaleńczy rytm. Złapał ją za pośladki i wchodził w nią głęboko, gdy ssała jego krew. Zaczęła go ujeżdżać: to opadała, to unosiła się powoli. Soczyste odgłosy ssania pomieszane z jej jękami rozkoszy były najbardziej seksownymi dźwiękami, jakie kiedykolwiek słyszał.
Gdy odchyliła głowę i zaczęła krzyczeć w orgazmie, Tegan usiadł razem z nią i założył jej nogi wokół swoich bioder. Przywarła do niego, cała drżąca. Czuł fale dreszczy przed nadchodzącym wytryskiem. Musnął dłonią jej zroszone potem czoło i pochylił się do ponętnego kątka, gdzie spotykały się ramię i szyja.
Powinienem natychmiast przestać, przemknęło mu przez głowę.
A nich to szlag! Mimo wszystkich wątpliwości musiał to zrobić.
Czuł na ustach jej przyspieszone tętno. Podążył za nim w górę szyi Elizy, aż jego wargi dotarły do delikatnego skrawka skóry tuż pod uchem. Jęknęła, gdy powiódł językiem po żyle. Jego kły pulsowały zgodnie z rytmem jej serca.
Eliza położyła ręce na jego głowie.
- Teganie... proszę... zrób to.
Uszczypnął ją lekko. Jęknęła, gdy jej ciało przeszył kolejny orgazm. To było za wiele do zniesienia.
Tegan przechylił jej głowę i przywarł ustami do szyi. Jego kły zagłębiły się w delikatnej skórze jak rozgrzany nóż w maśle. Krzyknęła, gdy wziął pierwszy łyk. Przeciągnęła się jak kotka w jego ramionach, po czym rozluźniła się, kiedy zaczął ssać.
Jakaż ona była słodka. Czuł jej smak na języku i zapach róż i wrzosów w nozdrzach. Nigdy wcześniej nie poznał niczego tak wyjątkowego jak smak krwi Elizy, tej życiodajnej esencji, która płynęła przez jego ciało i ogrzewała go od środka.
Za każdym łykiem apetyt Tegana wzrastał. Pragnienie Elizy, jakiego zaznał do tej pory, bladło przy tym, jakie czuł teraz.
Żądza przeszyła go jak piorun. Pragnienie posiadania tej kobiety - jego kobiety.
Na zawsze.
Eliza przywarła do Tegana, nakrył ją swoim ciałem i doprowadził do kolejnego orgazmu. Upajała się dotykiem jego kłów i warg, które ją ssały, dopełniając więź krwi.
Nie przypominał już delikatnego mężczyzny, jakim był kilka chwil wcześniej. Zwierzęca natura wyzwoliła się spod żelaznej samokontroli. Nigdy nie widziała niczego bardziej podniecającego niż Tegan w szale, który go ogarnął, gdy tylko spróbował jej krwi.
Wielokrotnie doprowadził ją na szczyt rozkoszy, a teraz oboje leżeli zaspokojeni i zdyszani w swoich ramionach. Tegan przejechał językiem po dwóch ukłuciach na jej szyi, zasklepiając rany.
- Wszystko w porządku? - zapytał, gładząc ją po włosach.
- Uhm - wymruczała. - W całkowitym porządku.
Nigdy nie czuła się lepiej, chociaż Tegan nie odwzajemnił jej wyznania, nie powiedział, że ją kocha. Może to nie jest najważniejsze, ale...
- Nie wypowiedziałem tych słów od bardzo dawna, Elizo - rzekł, odczytawszy przez dotyk jej myśl. - I nie sądzę, bym jeszcze kiedykolwiek mógł to zrobić.
- Więc, nie rób - odparła, lekko zmieszana, że rozpoznał jej uczucia. -1 nie myśl, że musisz to powiedzieć.
- Wiem, że nie muszę.
- I dobrze. Proszę, nie mów nic. Nie potrzebuję twojej litości. Przytulił ją mocniej.
- Jeżeli powiem, że się wściekłem, widząc jak Reichen cię całuje, i że nie zniósłbym widoku ciebie w objęciach innego mężczyzny, to na pewno nie z litości.
Patrzył na niego z zapartym tchem. Jego bursztynowe oczy wciąż lśniły od żądzy, a gdy znów przemówił ochrypłym głosem, dostrzegła błyszczące kły.
- Nie zamierzam być dla ciebie miły z powodu tego, co właśnie robiliśmy. I nie dlatego mówię, że nigdy nie spotkałem takiej kobiety jak ty. Nie byłem na to gotowy, Elizo. Cholera... nawet w najmniejszym stopniu.
Spojrzała na ich złączone dłonie. Jego palce były takie delikatne, mimo że używał ich do walki i zabijania.
- Nie z litości powiem ci, że mam nadzieję, iż nigdy nie będziesz pragnęła innego mężczyzny bardziej, niż pragniesz mnie. - Zaśmiał się szorstko. - Czyja cię kocham? Niech Bóg ma cię w swojej opiece, ale tak.
- Tegan - wyszeptała, kładąc mu dłoń na policzku. Miejsce po jej ugryzieniu już się goiło. Musnęła czerwony ślad, po czym spojrzała mu w oczy. - Pocałuj mnie jeszcze raz.
Uśmiechnął się i ponownie wziął ją w ramiona. Ledwie zaczęli, usłyszeli niski, wibrujący dźwięk. Tegan z jękiem podniósł głowę.
- Co to? - spytała, gdy zeskoczył z łóżka i wyjął komórkę z kieszeni spodni.
- Nasza podwózka do Bostonu. Załatwiłem lot na dzisiejszą noc.
Jego głos był rzeczowy i poważny - w jednej chwili na powrót zmienił się w wojownika. Odebrał telefon.
- Tak. Dobrze. Lotnisko Tegla. Terminal korporacyjny. Wylot za godzinę.
Eliza zsunęła się z materaca i stanęła za Teganem. Objęła go ramionami i przywarła do nagich, umięśnionych pleców. Ugryzła lekko jego łopatkę i uśmiechnęła się, gdy wzór dermaglifów pokryła gęsia skórka. Usłyszała niski pomruk, a potem słowa:
- Przesuń wylot o godzinę. - Coś mi właśnie wyskoczyło.
Eliza spuściła wzrok, gdy odwrócił się do niej. Rzeczywiście coś mu nagle wyskoczyło -całkiem imponującego. Tegan zakończył rozmowę i rzucił telefon na dywan.
Potem rzucił się na nią.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 17:50, 05 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Wto 0:08, 21 Gru 2010    Temat postu:

No i jak po takiej lekturze można iść grzecznie spać?Smile
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Wto 8:31, 21 Gru 2010    Temat postu:

Ewunia bardzo łatwo. Jak znajdę opis bardziej hot to wrzucę Very Happy
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Czw 12:07, 23 Gru 2010    Temat postu:

- Czy będę zawsze taka zboczona jak teraz? – wyszeptała, a jej ciało zadrżało od podniecenia,
kiedy jego ręce ześlizgnęły w dół do jej rozsuniętych nóg, a zatem zaczęły bawić jej mokrymi
wargami sromowymi.
- Hallara, miłość moja… u nas kobiety bardzo często chcą seksu, w którym jeden mężczyzna
to za mało, żeby je zaspokoić – powiedział ochryple, liznął jej kark i lekko ugryzł w ramię. –
W przeciwieństwie do tygrysów, w klanach leopardów jest jedna macierz i czasami aż sześciu mężczyzn którzy spełniają jej pragnienia. Lecz potomstwo będzie tylko od jednego, tego
którego wybrała jako swoją parę. Tak więc początek twojego haremu już się rozpoczął.
- Co to oznacza? – Spojrzała na niego w lustrze.
W drzwiach rozległ się jeszcze jeden męski głos. Gar spojrzał na Cala, który stał i patrzył jak
oni się obściskują.
- Chcę powiedzieć, że jeżeli on nie da rady cię zadowolić, to pewnie będziesz chciałaby
zaspokoił cię jeszcze jeden mężczyzna.
Hallie prawie krzyknęła ze zdziwienia i przycisnęła do jego umięśnionych ramion, próbując
ukryć swoją nagość przed mężczyzną stojącym w drzwiach.
- Ale potomstwa nie będzie mogła mieć z nikim prócz swojego partnerem – odezwał się Gar,
a jego oddech musnął jej skronie. A sam on patrzył w lustro na Cala.
Hallie przerażona i zawstydzona, studiowała wzrokiem obnażone ciało młodego samca, który
już podszedł do lustra. On. Był. Naprawdę. Zajebisty! I wyglądało na to że on też wiedział co
o nim myśli. Jego twardy penis stał wyprężony jak kij bejsbolowy. Spojrzała na niego od
niechcenia, a potem znów szybko uniosła oczy i spojrzała w jego zadziwiająco piękną twarz.
- Mój mózg jest przeciążony tymi wszystkimi informacjami – westchnęła, próbując odwrócić
się do Gara twarzą i objąć go. – Myślałam, że Cal musi znaleźć dla siebie swoją własną
dziewczynę, czy jakoś tak!
Ku jej niezadowoleniu, Gar uśmiechnął się lekko.
- Możliwe, że Cal znajdzie kiedyś swoją parę, ale do tej pory z mojej strony będzie
niezmiernie miło podzielić się z nim moją, szczególnie, kiedy ty wciąż przeżywasz stres po
przeobrażeniu. Szczerze mówiąc, koty nie są monogamistyczne, przynajmniej do tej pory
kiedy chcą się dzielić, ale przecież mogłabyś związać się z nim. Jest młodszy i bardzo chce
znaleźć sobie parę, chociaż brak mu doświadczenia mu.
Hallie spojrzała na miny obu mężczyzn w lustrze i zrozumiała, jak bardzo, ale to bardzo jest
podniecona od samych ich spojrzeń.
- Ale to jest niedopuszczalne! – Wyszeptała urywanym głosem. – Ludzie się nie dzielą!
Cal westchnął głęboko i spojrzał na Gara, który kiwnął na niego w lustrze. Młody samiec
wyciągnął rękę i przesunął koniuszkami palców po jej dłoni, a potem jego palce mocno
splątały się z jej. Jego cichy głos tylko odrobinę drżał, kiedy przemówił:
- Dlaczego mnie odrzucasz? Jak na razie nie miałem szczęścia by znaleźć sobie parę. Może
nigdy nie znajdę. Ale już jestem na to w pełni przygotowany. Jeżeli tylko mi pozwolisz, będę
mógł cię zadowolić.
Hallie przygryzła dolną wargę, a Gar puścił ją, popychają lekko do przodu. A potem nagle
znikł, zostawiając ją razem z Calem. Jego pobudzony penis pragnął jej dotyku. - Jaaaa… Sama nie wiem…
Cal przyciągnął ją do siebie, obejmując czule, jakby bał się że zaraz ją złamie.
- Hallara El Gar, potrzebuję cię. Nigdy nie zrobię ci krzywdy. Będziesz musiała nauczyć mnie
tego, co trzeba robić, ale ja szybko się uczę. Będziesz moją pierwszą.
Hallie przełknęła ślinę, mrugając szybko w panice. Obejrzała się za siebie szukając Gara, lecz
on zostawił ich samych w pokoju i zamknął za sobą drzwi.
- Eee… słuchaj, Cal, nie gniewaj się ale… ekhm… i tak mam już wystarczająco dużo
problemów, ach… - zabrakło jej powietrza, kiedy mężczyzna nachylił się ku niej, a jego kutas
znalazł się tuż przy mokrych loczkach pomiędzy jej nogami. Nie mogło jej to powstrzymać
od nieprzyzwoitych myśli. Cal pocierał wolno penisem o jej pulsującą i zbyt czułą łechtaczkę.
Zamknęła oczy, a od podniecenia dziwnie miauknęła. Cal musnął językiem jej szyję, liżąc i
ssąc jej skórę, oddychając nierówno.
- Zrobię wszystko, czego tylko zapragniesz, jeżeli pozwolisz mi dawać sobie zadowolenie –
mruknął w jej mostek głosem pełnym podniecenia, a jej cipka już łkała z pragnienia by w nią
wszedł.
- Ty naprawdę nigdy nie byłeś z kobietą? – Stęknęła, wciągając powietrze do ust.
- Tylko w moich erotycznych fantazjach, ale instynkt podpowiada mi co muszę zrobić,
Hallara El Gar.
Odepchnęła go i nachmurzyła się:
- Co to za „Hallara El Gar”?
Cal przewiódł językiem wzdłuż jej szczęki i pokrył pocałunkami jej policzek.
- To jest wyraz mojego szacunku, przecież teraz jesteś związana z Garem. To oznacza, że jest
twoim mężem. – Jego spojrzenie było pełne pożądania i głodu, przewiódł dłońmi po jej tyłku,
głaszcząc jej pośladki. – Okażesz mi ten zaszczyt by dać ci zadowolenie?
Niezadowolona Hallie spojrzała na niego. Puścił do niej oczko, a zatem zrobił dziwną rzecz.
Osunął się na kolana i przytknął głowę do jej brzucha, całując go. Wypuściła nerwowo
powietrze z płuc.
- Hallara El Gar, jestem twój, możesz ze mną robić co tylko chcesz. Byłem zbyt wymagający,
ukaż mnie.
Niespodziewanie dla siebie, każdą żyłkę w jej ciele przeszyło silne pragnienie, a ona ścisnęła
mocno jego gęste złociste włosy. Jego złote oczy rozszerzyły się, gdy zrozumiała, że
podniosła go z dywanu i wczepiła się w jego usta swoimi, językiem zmuszając go by je
otworzył. Niski jęk zadowolenia wyrywający się z jego gardła pobudził ją jeszcze bardziej.
Pchnęła go do tyłu na łóżko, rozrzucając jego ręce i utrzymując go. Jego kutas był wielki! Był gruby i twardy. Otarła się o niego swoją muszelką, a Cal zapierając się nogami w pościel,
pchnął biodrami do góry, kierując się do jej wnętrza.
- Do diabła, proszę… proszę, pozwól mi… - wychrypiał do jej ust, a Hallie uniosła się nad
nim, by wziąć do ręki jego penis i wprowadziła go do swojej wilgotnej szparki. Kiedy
opuściła się na niego, zanurzając penisa w swojej pulsującej cipce, następnym dźwiękiem,
który Cal wydał siebie było podobne do ryku, przejmujące wycie. Ten dźwięk jeszcze
bardziej ja podniecił. Opuszczała się na niego znów i znów. Nachyliła się, dotykając
twardymi sutkami jego ust. Ssał je łapczywie, poruszając przy tym rytmicznie biodrami.
Jej orgazm był miażdżący. Nie myśląc o niczym, poruszała się na nim, a jej krzyk wtórował
jego krzykowi podniecenia. Kiedy skończył w niej, poczuła jak wypełnia ją gorąca sperma.
Uśmiechnęła się, słysząc jego niezrozumiałe słowa wdzięczności, a potem powiodła językiem
po jego umięśnionej piersi. Poczuła, jak znów w niej ożywa.
- Nie dziękuj mi, Cal. Jeszcze z tobą nie skończyłam. Możliwe że jeszcze będziesz prosił
mnie o litość! – Ryknęła, dotykając jego mokrej skóry od potu, a potem usiadła prosto
odchylając się do tyłu. Ruszyła biodrami, a jego penis nacisnął na jej punkt G. Cal odrzucił
głowę do tyłu, rycząc z rozkoszy jak dzikie zwierzę i zmiażdżył rękami zagłówek łóżka. Ta
pozycja była po prostu wspaniała. Jego mięśnie spinały się i drżały pod jej ciałem. Niemal się
dusząc, Cal poruszał się w niej coraz szybciej, wykorzystując do podparcia zagłówek łóżka.
Za każdym pchnięciem unosił ją w górę.
Cal usiadł na łóżku, owijając jej ciało rękami i przyciskając mocno do siebie, docisnął ustami
do jej szyi, obnażając kły, gotowy do ugryzienia.
Hallie była zdziwiona szybkością swojej przemiany. Nagle w potężnych rękach mężczyzny
ukazała się rycząca, wściekła kotka. Wyraz jego twarzy był nie do opisania! Jego
instynktowna próba by związać ich razem, została przerwana przez jego krzyk, gdy jej pazury
zostawiły na jego piersi długie i głębokie rany. Cal zeskoczył z łóżka, zmieniając się by się
bronić.
Tak samo jak i ona był złotym leopardem z czarnymi plamkami i chociaż był większy od niej,
to z jakiegoś powodu wiedziała, że nie był jej równy. Wyglądało na to, że on też zdawał sobie
z tego sprawę. Położył się na plecy na znak swojego oddania, a ona położyła jedną łapę na
jego nierówno i szybko unoszącej się piersi, na rany pozostawione przez nią. Pazurów nie
schowała na znak uprzedzenia.
Chciałeś mnie ugryźć! Gówno ci to wyjdzie, zasrańcu! Wystarczy mi jednego razu!
Przepraszam, Hallara El Gar! Stracił panowanie nad sobą! Wcześniej nie miałem żadnej
kobiety. Podążyłem za instynktem. Ale ty jesteś taka wspaniała i podniecająca! Tracę przy
tobie zmysły!
Jeszcze raz spróbuj tak zrobić, a napuszczę na ciebie Gara!
Ciało pod jej łapą znów stało sie ludzkie, pamiętała że tym samym ryzykuje swoim życiem.
Mogła łatwo przegryźć mu gardło i zabić. Ich złote spojrzenia spotkały się, a on ochryple
wyszeptał:- Nigdy nie sądziłem, że to będzie takie wspaniałe!
Zabrała pazury i bardzo starała się by wyobrazić siebie człowiekiem. Ból, żar, zawroty głowy,
lekka dezorientacja. Otworzyła oczy i spojrzała na swoje zakrwawione paznokcie. Zatem
spojrzała na zroszoną potem twarz Cala.
- Facet, masz szczęście, że w pierwszej próbie nieźle ci wyszłoby sprawić mi rozkosz, bo
inaczej byłbyś już martwy.
Zmiennokształtny nerwowo kiwnął, jego oczy prześlizgnęły się pożądliwie po jej obnażonym
ciele.
- Nie skończyliśmy – westchnął.
Hallie uśmiechnęła się do niego krzywo.
- Ugryziesz mnie, a zostaniesz bez tego – wskazała na jego ciężko pulsujący kutas.
Cal przełknął ślinę i kiwnął głową. Jego oczy rozszerzyły się, gdy rozłożyła się na
poduszkach, zapraszając go do swoich rozsuniętych ud. Za chwilę już był w niej, jego
cudowny, gruby penis wypełniał jej muszelkę. Łapczywie całował ją w usta, wtórując ruchom
penisa w jej wnętrzu. Gorąca sperma kapała z niej wokół jego penisa, a Cal poruszał się z
niskim, głębokim, zwierzęcym rykiem. Hallie owinęła się wokół niego rękami. Jej dłonie
ściskały jego pośladki, przyciskając do siebie. Och, wewnątrz niej był wspaniały, jego kutas
był równie długi i gruby jak Gara, lecz Calowi brakowało doświadczenia.
Kiedy tylko pomyślała o czarnym leopardzie zmiennokształtnym, ukazał się przy łóżku,
obserwując jak Cal wygina się z rozkoszy, poruszając się w jego żonie wijącej się pod nim. W
ludzkim ciele Gar był uosobieniem męskiej doskonałości. Jego kutas stał na baczność, a on
poruszał nim wolno. Hallie wyciągnęła rękę i chwyciła go. Oderwała się od żądnego
pocałunków Cala, oblizała usta i stęknęła:
- Chcę ci obciągnąć.
Gar przesunął się bliżej do łóżka, a Cal przemieścił się bliżej skraju by znalazło się na nim
miejsce dla jego brata. Gar opadł na kolana, a ona odwróciła głowę, wzięła jego kutasa do
swoich gorących usteczek i zaczęła go ssać łapczywie i oblizywać. Penis Keel a zrobił się w
niej jeszcze większy, kiedy obciągała jego bratu. Gar położył ręce na jej piersi by je ścisnąć,
zabawiając się jej sutkami. Hallie ostrożnie drapała ząbkami po jego twardym członku, a on
stękał i syczał z podniecenia.
Palce Cala dotknęły jej pulsującej łechtaczki. Hallie jęknęła, gdy przeszyło ją
nieprawdopodobnego podniecenie. Jego twardy penis poruszał się w niej gwałtownymi,
rytmicznymi pchnięciami. Kutas Gara był słony, a krople jego spermy były gorące i pikantne
w smaku.
Stęknęła, biorąc w ręce jego jaja. Ścisnęła je, a on naprężył się, sycząc. Spojrzała na Gara i
zobaczyła jak kiwnął głową do Cala. Nie mówiąc ani słowa, Gar wyjął swój penis z jej ust, a
Cal objął ją i nachylił się do tyłu, usadawiając ją sobie na kolanach. - Co wy… - odezwała się i poczuła jak palce Gara, mokre od jej soków, dotknęły jej drugiej
dziurki. Szeptem poprosił ją, by się rozluźniła.
- Rozerwiecie mnie! – Stęknęła, a jego długi palec wszedł w całości do jej dziurki. Spięła się ,
nieprzyzwyczajona do tego uczucia. Jego brat zeskoczył z materaca i wstał na nogi,
podtrzymując w rękach jej pupę i poszerzając jej pośladki. Palec Gara ostrożnie poruszał się
w niej, potem poczuła dwa palce. Wygięła się i zamknęła oczy. Keel łapczywie całował ją w
usta. Poczuła gorący oddech Gara na swojej szyi, który zgiął nogi i ostrożnie napierał na jej
wąski, pulsujący anus. Zatrzymał się, wyczuwając jej napięcie, a potem, gdy rozluźniła się,
wślizgnął się głębiej.
- Ooooch! – Jęknęła z bólu i rozkoszy, czując jak dwa kutasy walczą o miejsce w jej ciele.
Gar i Cal zaczęli się poruszać w jednym rytmie: kiedy Keel wychodził z niej, by jeszcze raz
wejść do środka głębokimi pchnięciami, Gar wchodził głęboko w jej wnętrze. Ta ciągła
mieszanka bólu i rozkoszy, rozciągająca ją i obracając w coś wspaniałego była pobudzająca i
przyprawiała o zawroty głowy. Ręce Gara obejmowały ją z tyłu, zabawiając się w jej sutkami,
a język Cala wnikał głęboko w jej usta w namiętnym pocałunku. Hallie straciła wszelką
kontrolę.
Z wciąż narastającym krzykiem zadowolenia, zacisnęła się wokół obu kutasów, drżąc i wijąc
się w orgazmie. Miała trudności z oddechem, stękała. Cal wychodząc z niej nieco, skończył i
zastygł w bezruchu. Za chwile dołączył do niego Gar. Hallie czuła jego orgazm pupą jeszcze
przez kilka sekund.
Kiedy niechętnie wyszli z niej, jej ciało wciąż stękało. Osunęła się do tyłu w objęcia Gara i
spojrzała w mokrą od potu twarz Cala. Obaj mężczyźni stali obok, podtrzymując jej ciało
między nimi. Uśmiechnęła się i wyszeptała:
- To było… po prostu wspaniałe. Dziękuje!
Odwróciła się do tyłu by przyjąć od Gara namiętny pocałunek, ich języki przeplatały się, a
jego ręce ślizgały się po jej brzuchu i biodrach. Chwilę później Cal pomógł jej wyprostować
się i całując, wolno opuścił na nogi.
Powrót do góry
Scarlett13
Wampirzątko


Dołączył: 13 Paź 2010
Posty: 508
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce

PostWysłany: Pią 22:04, 14 Sty 2011    Temat postu:

mrslen napisał:
Kiedy wreszcie zdołała się odezwać, jej głos był chrapliwy, urywany.
- Musiałeś to zrobić?
Znów to przenikliwe spojrzenie.
- O tak.
Pochylił się nad nią, przesunął wargami po jej policzkach, podbródku, czyi. Westchnęła, a on zamknął to westchnienie w palącym pocałunku, wpychając język między jej rozwarte wargi. Przyjęła go, czując równocześnie, jak jego ręka wędruje na jej plecy, wślizguje się pod jej koszulkę. Pogładził jej nagą skórę, czule muskając kręgosłup. Powoli przesuwał rękę niżej, aż dotknął brzegu spodni. Objął dłonią wypukłość jej pośladka, ściskając mocno. Be oporu poddawała się coraz mocniejszym pocałunkom, pozwalała przyciągać się coraz bliżej, aż trafiła biodrem na twarde mięśnie jego uda.
Co ona wyrabia? Do diabła, powinna się opierać!
- Nie – zaprotestowała nagle, usiłując być rozsądna. – Nie, zaczekaj. Przestań. – Boże, jakże nienawidziła w tej chwili dźwięku własnego głosu! – Czy ty… Och, Lucan…Czy ty jesteś z kimś?
- Rozejrzyj się Gabrielle – powiedział, nie odrywając warg od jej warg, co sprawiło, że aż osłabła z pożądania. – Jesteśmy tu sami.
- Chodzi mi o dziewczynę – wyrzuciła z siebie pomiędzy pocałunkami. Trochę już było za późno na takie pytania, ale musiała wiedzieć. Choć wcale nie była pewna, jak sobie poradzi z odpowiedzią, jeśli nie będzie po jej myśli. – Masz narzeczoną? Jesteś żonaty? Proszę, tylko mi nie mów, że jesteś!
- Nie ma nikogo innego.
Prócz ciebie.
Była niemal pewna, że nie wypowiedział na głos tych dwóch ostatnich słów, że usłyszała je bezpośrednio w myślach. Były tak ciepłe i prowokacyjne, że pozbawiły ją resztek oporu.
Och, dobry był. A może winne było jej pożądanie? Bo przecież nie dał jej nic prócz tej oszczędnej, pozbawionej ozdób dekoracji – i tych rąk na skórze, i gorących, głodnych ust. Uwierzyła mu bez zastrzeżeń. Miała wrażenie, że jest skupiony wyłącznie na niej, jakby na całym świecie były tylko ona i ta rzecz, która zrodziła się między nimi.
Która powstała w chwili, kiedy po raz pierwszy zjawił się na progu jej domu.
- Och – jęknęła, powoli wypuszczając powietrze z płuc. Oparła się o niego ciężko, napawając się delikatnym dotykiem jego rąk na swej szyi, plecach, ramionach. – Lucan, co my robimy?
Zamruczał prosto w jej ucho, głosem głębokim jak noc.
- Myślę, że wiesz.
- Nie, nie wiem. Nie wtedy, kiedy robisz… tak. O Boże…
Na chwilę przestał ją całować, zajrzał jej w oczy, a potem przysunął się do niej, powoli i znacząco. Poczuła na brzuchu jego twardy członek. Nawet przez ubranie wyczuwała, jaki jest długi, wielki i silny. Na samą myśl o przyjęciu go w siebie poczuła gorącą wilgoć między udami.
- Po to tu dziś przyszedłem – szepnął jej w ucho. – Rozumiesz Gabrielle? Pragnę cię.
Było to uczucie w pełni odwzajemnione. Gabrielle zajęczała cicho, jej ciało przylgnęło do jego ciała z zapałem, którego nie była w stanie kontrolować.
To się nie dzieje naprawdę..To kolejny zwariowany sen, taki jak ten po ich pierwszym spotkaniu. Nie stoi w kuchni z Lucanem Thorne’em, nie pozwala się uwodzić mężczyźnie, którego wcale nie zna. To sen – to musi być sen. Już za chwilę obudzi się na kanapie, jak zwykle sama i okaże się, że wylała wino na dywan, a manicotti spaliło się na węgiel w piekarniku.
Ale jeszcze nie teraz.
O Boże, proszę… jeszcze nie.
Jego dotyk, pieszczota jego języka, to było lepsze niż sen, nawet ten wspaniały sen o nim.
- Powiedz, że też tego chcesz – szepnął.
- Chcę.
Poczuła między ich ciałami jego rękę, czuła jak niecierpliwie szarpie ubranie. Jego oddech był taki gorący na jej szyi.
- Dotknij go, Gabrielle. Chcę, żebyś wiedziała, jak bardzo cię pragnę.
Położył jej dłoń na swoim sztywnym członku, uwolnionym z więzienia spodni. Zacisnęła palce na jego organie, pogładziła jego jedwabistą skórę. Penis był równie wielki jak wszystko w tym mężczyźnie, pełen brutalnej siły, a równocześnie taki gładki. To, jak zaciążył w jej dłoni, oszołomiło ją jak narkotyk. Zacisnęła mocniej rękę i pociągnęła, jej palce ześliznęły się na wydatną żołądź.
Pod wpływem jej dotyku ciało Lucana spięło się gwałtownie. Czuła, jak drżą mu lekko ręce, kiedy zaczął rozwiązywać troczki jej spodni. Szarpnął niecierpliwie supełek, czuła we włosach jego gorący oddech, kiedy mruczał coś w obcym języku. Wreszcie jej nagi brzuch owiało chłodne powietrze, ale chłód natychmiast zastąpił żar dłoni Lucana, wsuwającego się w jej figi.
Była już mokra, płonęła z pożądania, miała wrażenie, że zaraz eksploduje.
Jego palce przedarły się przez słabą barierę włosów łonowych, wsunęły się między jej wilgotne wargi, drażniąc dotykiem, wywołując rozkoszny ból. Krzyknęła z obezwładniającej rozkoszy.
- Też cię pragnę – wyjęczała, nie próbując kryć żądzy. W odpowiedzi włożył w nią jeden palec, potem drugi. Wiła się, próbowała wyczuć go w sobie i nie mogła. – więcej – jęknęła. – Proszę… chcę więcej…
Wydał niski jęk, po czym uwięził jej usta w kolejnym głodnym pocałunku. Niecierpliwym szarpnięciem rozebrał ją ze spodni, rozdarł cienką koronkę majtek. Przez chwilę czuła chłód na obnażonej skórze, póki nie padł przed nią na kolana. Wówczas, nim choćby zdążyła zaczerpnąć tchu, ogarnął ją ogień. Pieścił ją językiem, rozsunął szerzej jej uda. Dotarł do wilgotnych, obrzmiałych warg sromowych. Miała wrażenie, że je pożera. Pod jego dotykiem obiła się miękka jak wosk.
Orgazm przyszedł nagle, silniejszy niż się spodziewała. Lucan przytrzymał ją mocno, ale nie cofnął ust, smakował jej spazmatycznie drżące ciało. Dyszała ciężko, kiedy po pierwszym orgazmie natychmiast przyszedł drugi. Zamknęła oczy i odrzuciła głowę w tył, poddając się zupełnie szaleństwu tego niespodziewanego spotkania. Wbiła paznokcie w ramiona Lucana, miała wrażenie, że nogi nie są w stanie jej utrzymać…
Znów ogarnął ją orgazm. Kochanek przytrzymał ją mocno, kiedy wznosiła się na szczyt, a potem spadała, spadała i spadała…
Nie, nieprawda. Nie spadała, tylko została uniesiona w górę, uświadomiła to sobie mimo seksualnego oszołomienia. Lucan podniósł ją, jedną ręką obejmował jej plecy, a drugą podtrzymywał kolana. Był teraz nagi i ona również, choć nie pamiętała jak o się stało. Objęła go za szyję, a on zaniósł ją do salonu, gdzie nadal śpiewała cicho Sarah McLachlan. Coś o objęciach i pocałunkach do utraty tchu.
Lucan położył ją na kanapie i pochylił się nad nią. Czuła pod plecami miękkie obicie poduszek. Dopiero teraz widziała go naprawdę. Był piękny, wspaniały. Prawie dwa metry wzrostu, umięśnione ciało, silne ramiona.
Jego skóra była pokryta niesamowitym wzorem skomplikowanych tatuaży. Splątane linie i przeplatające się geometryczne figury pokrywały jego pierś i umięśniony brzuch, zachodziły aż na szerokie ramiona. Trudno było określić ich kolor, wahał się od morskiej zieleni, przez sjenę, po ciemną czerwień wina, która zdawała się wręcz pulsować życiem. Im dłużej patrzyła na tatuaże, tym głębsze wydawały się jej kolory.
Kiedy pochylił głowę nad jej piersiami, zobaczyła wzór na jego plecach, który zachodził na kark i niknął we włosach. Pamiętała, że kiedy widzieli się po raz pierwszy, miała ochotę przesunąć po nim palcem. Zrobiła to teraz, pozwoliła, by jej dłonie wędrowały po jego ciele, dotykając niezwykłego dzieła sztuki, jakie uczynił ze swojego ciała.
- Pocałuj mnie – błagała, zaciskając dłonie na pokrytych tatuażami plecach.
Uniósł się nad nią, a ona poderwała wysoko biodra, nie mogąc się doczekać, kiedy wreszcie poczuje go w sobie. Był twardy jak stal, jego członek wręcz parzył jej uda. Zaczęła go gładzić i kierować.
- Weź mnie – szeptała. – Chcę cie poczuć w sobie. Teraz. Proszę.
Nie pozostał głuchy na jej prośby.
Główka jego członka pulsowała natarczywie u wejścia do jej ciała. Uświadomiła sobie niejasno, że Lucan drży pod jej dotykiem, jakby przez cały czas się wstrzymywał i teraz tylko krok dzielił go od wybuchu. Chciała, żeby się poddał, tak jak ona. Chciała, żeby w nią wszedł, miała wrażenie, że umrze, jeśli tego nie zrobi. Zajęczał głośno, prosto w czułe zagłębienie na jej szyi.
- Zrób to – nalegała. Zachęcała go, wijąc się pod nim, by jego członek znalazł się dokładnie w bramie jej ciała. – Nie próbuj być delikatny. Nie jestem ze szkła.
Uniósł głowę i przez moment patrzył jej prosto w oczy. Zaskoczył ją nieopanowany ogień ukryty w tym spojrzeniu. Jego oczy niemal płonęły, to były dwa dyski z najjaśniejszego srebra, niemal pozbawione źrenic, wwiercające się w nią z nieludzką intensywnością. Miała wrażenie, że rysy jego twarzy wyostrzyły się, skóra napięła się na wystających kościach policzkowych i silnie zarysowanym podbródku.
Dziwne w jaki sposób światło potrafi zmienić twarz…
Ledwie ta myśl powstała w jej umyśle, wszystkie światła w salonie zgasły równocześnie. Zdumiało ją to, ale akurat wtedy Lucan w nią wszedł, głęboko, bezwzględnie. Nie zdołała stłumić jęku rozkoszy, który wyrwał się z głębin jej ciała.
- O Boże – niemal zaszlochała, przyjmując go w siebie całego. – Jesteś cudowny.
Opuścił głowę na jej ramię i z jękiem cofnął się nieco, a potem pchnął znowu, jeszcze głębiej niż za pierwszym razem. Gabrielle objęła mocno jego spocone plecy, przyciągnęła go do siebie i wysunęła biodra na jego spotkanie. Przeklął pod nosem, a był to mroczny, dziki dźwięk. Czuła jak jego członek porusza się w niej, miała wrażenie, że z każdym ruchem jego bioder, staje się coraz większy.
- Muszę cię zerżnąć, Gabrielle. Czułem, że muszę to zrobić, odkąd cie zobaczyłem.
To brutalne słowa – bezwzględnie szczere wyznanie, że pragnął jej równie mocno jak ona jego – tylko ją rozpaliły. Wplotła palce w jego włosy, zaczęła krzyczeć z rozkoszy, kiedy zwiększył tempo. Pracował miarowo jak tłok między jej udami. Czuła, jak wzbiera w niej kolejny orgazm.
- Mógłbym się z tobą rżnąć przez całą noc – jęknął, jego oddech parzył jej szyję. – Chyba nie dam rady przestać.
- Nie przestawaj. O Boże… Nie przestawaj.
Obejmowała go z całych sił, kołysząc się razem z nim. Nie mogła zrobić nic więcej. Nagle z jej gardła wyrwało się niemal zwierzęce wycie i poczuła, że dochodzi…


Czy ktoś się orientuje skąd ten cytat pochodzi?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Pią 22:37, 14 Sty 2011    Temat postu:

To Lara Adrian - Pocałunek o północy Smile
Powrót do góry
Scarlett13
Wampirzątko


Dołączył: 13 Paź 2010
Posty: 508
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce

PostWysłany: Sob 16:07, 29 Sty 2011    Temat postu:

Rozdział 2
Gorąca, słodka krew spływała gardłem Marka, wysyłając pulsującą falą życiodajną energię
przez jego zmęczone ciało i naglącą potrzebę, którą czuł w pachwinach. Przyciągnął kobietę bliżej,
by gorliwie napawać się zarówno krwią, jak i jej ciałem. Nie ważne jak mocno jej delikatne kształty
dopasowywały się do niego i nieważne z jakim zapałem pił jej krew, nie mógł tego osiągnąć.
Więcej!
Pociągnął kolejny łyk jej krwi. Nieznany Dźwięk bicia jego serca, wolny i niezdecydowany
stale się wzmacniał pulsując mu w uszach. Siła powróciła do jego nóg i ramion. Przytłaczające
znużenie, które prawie go dopadło, wolno ustępowało.
Więcej!
Pociągnął trzeci łyk wzmacniającej krwi. Jęknęła, podniosła ramiona i chwyciła jego
ramiona. Jej nogi leżały po obu stronach jego bioder, a jej biodra przylegały do jego ud tak, że jego
żar rozpalał ją.
- Ohhhhhhh – powiedziała wzdychając.
Więcej, więcej, więcej.
Dayne warknął w proteście, powstrzymując go przed wzięciem tego, czego chciało jego
ciało. Mógłby ją zabić jeśli by się nie powstrzymał. Mieli siedem nocy, by z niej pić. Pomimo że
pragnął pełnego i natychmiastowego zaspokojenia, wiedział, że otrzymanie go, przyniesie ogromną
cenę. Dla całej ich trójki. Spotkawszy spojrzenie Daynea, Marek łagodnie przycisnął blednącą,
ogłuszoną kobietę do niego, zachęcając Daynea by wziął, co chciał. Zaszlochała widząc jego
pozorne odrzucenie. Gdy jednak Daynea odsunął na bok jej włosy i zatopił kły w jej porcelanowej
skórze, jej twarz ponownie przybrała lubieżny wyraz. Paląca żądza wezbrała w jego żyłach, gdy
patrzył jak jego partner krwi pożywiał się. Wyraz oczu Daynea gwałtownie zmienił się w
erotyczny, jak tylko pociągnął kolejny łyk krwi kobiety, pożądanie Marka wzniosło się boleśnie.
Wiedziony przez jego potrzebę, rozerwał tył kobiecej koszuli na środku, ku dołowi, odsłaniając
jedwabistą skórę, zakłóconą brzydkim czarnym pasem materiału. Jęknął.
- Oooooohhhh yeeeeees- wyszeptała kobieta. Rozpiął jej stanik i delikatnie opuścił go w dół
po jej ramionach, przywierając z powrotem do jej ciała. Jego biodra zakołysały się gdy pozbywał
się odzieży z górnej połowy ciała, prowadzony przez inny rodzaj naglącego głodu wywoływanego
przez jego organizm. Seksualny głód.
Dayne podniósł głowę uwalniając jej szyję. Poplamione krwią ślady na jej szyi zniknęły
natychmiast. Jego język omiótł wargi zapraszająco.
Stało się. Dayne był teraz do niego przywiązany, i on do Daynea. Pierwszy raz w życiu,
ogarnięty był seksualną tęsknotą za innym człowiekiem. Prowadzony przez instynkt, Marek
zahaczył rękę Daynea za głowę i z kobietą pomiędzy ich ciałami rozchylił usta. Ich języki walczyły,
pchały i głaskały się, gdy kobieta miękką pupą ocierała się o jego kutasa i jaja, zapach świeżego,
wiosennego powietrza i delikatnych kwiatów drażnił jego nozdrza, a jej kobiece kwilenia i
westchnienia wypełniały mu uszy.
Cierpienie i ekstaza.
Uczucia, które na przestrzeni wieków wolno przemijały, teraz stały się nieznośnie ostre,
kontrast był tak duży, że niemal doprowadzało go to do szału. Mógł słyszeć porywy powietrza
kiedy oddychała. Mógł poczuć piżmowy zapach jej potrzeb. Mógł poczuć chłodne jedwabiste włosy
Daynea pod swoimi palcami.
Przerwał pocałunek, kierując swoją uwagę na kobietę, która tak wiele mu oddała. Przez
prosty akt bycia tam, godząc się na ich potrzeby, dając im szansę na kolejne pięćset lat życia.
Powinna otrzymać swoją nagrodę. Chciała tropu. Pragnęła dominujących kochanków. I domagała
się uwolnienia.
*
O mój Boże. Oni się całują. Są bi? To takie gorące.
Ciało Brea płonęło. Była mięsem w kanapce z chippendales'ów, i Boże dopomóż, podobało jej się
to. Uwięziona pomiędzy dwoma rozgrzanymi, niemożliwie seksownymi ciałami, jej koszula
zniknęła, jej obnażone sutki boleśnie stwardniały od pocierania ich o koszulę numeru jeden.
Dwie pary rąk badały się między sobą, a potem oswobodziły ją z reszty ubrań, podciągając
jej ręce nad głowę i ściągając dół. Dwoje ust łaskotały jej szyję i ramiona, przekornie całując i
delikatnie podgryzając. Dwa głosy mruczały uwodzicielskie obietnice. Kto by pomyślał, że to
możliwe. Tak się zatracić. Doświadczać tak przytłaczającej potrzeby. Zanim to sobie uświadomiła,
była kompletnie naga. Dwa doskonałe ciała. Mocne, opalone i posiadające tajemną moc, która
odbierała jej możliwość oddychania.
Ich spojrzenia odzwierciedlały się wzajemnie, oba ciemne i pełne pożądania. Tak właśnie
wyglądały, w ich oczach zobaczyła utrzymujące się gorąco, które kazało jej się cofnąć do czasu, aż
tył jej nóg nie uderzył w coś, co jak szybko oceniła, było łóżkiem. Był to ogromny plac zabaw dla
dorosłych. Numer jeden złapał jej nadgarstki i przerzucił jej ramiona za głowę. Podszedł bliżej, aż
jego zwalista postura całkowicie zakłóciła jej przestrzeń osobistą, zarówno doprowadzając ją do
szału i pragnienia, co sprawiało, że czuła się z tym trochę niewygodnie. To było dziwaczne
połączenie wrażeń- niewygoda i pragnienie.
- Mogę wyczuć twoje pobudzenie- wymruczał, jego oczy rozpalały jej skórę, gdy jego
spojrzenie dosięgło twarzy. - Strach nasila twoje reakcje.
Zawsze to robił. To dlatego nigdy nie krzyczała , błagając o życie. To dlatego nie kopnęła
go w jaja, albo w ostateczności błagała by przestał. Nigdy nie uprawiał seksu z zupełnie obcym
mężczyzną, co dopiero z dwoma. Nawet nie zna ich imion. Bóg jeden wie jak złe to było.
- Potajemnie pragnęłaś tego od pewnego czasu. - pchnął delikatnie, umieszczając jej ręce
wyżej w powietrzu. Jej bicepsy ścisnęły jej głowę, zakrywając uszy i tłumiąc dźwięk jego głosu.
Wyścigowe bicie jej serca tłukło się w jej głowie. - Pragniesz mężczyzny, który przejmie kontrolę
w sypialni.
Chciała. Naprawdę, naprawdę tego chciała.
Nie. To było takie niewłaściwe. Kontrolę? Absolutnie nie. Sypiając z mężczyznami nie
znała tego. Porywacze. Źli ludzie. Byli źli. Ale wyglądali taaak dobrze. I czuła się taaak
niesamowicie. Zebrał oba jej nadgarstki w jedną rękę i przekręcił, zmuszając ją by obróciła swoje
ciało w stronę zastępcy klęczącego przed nią.
- Rozłóż nogi - zażądał zastępca. Bez wątpienia wiedziała, co potem nastąpi. Struga gorąca
pulsowała w jej rdzeniu gdy spotkała jego spojrzenie. Ułamek sekundy później kolec winy ukuł jej
wnętrzności. Byłaby szalona, gdyby zrobiła coś z tymi facetami. Bezwstydna latawica. Nigdy jej
tak nie poniosło- by pieprzyć się z pierwszym porywaczem chippendalesem, potknęła się- z parą
porywaczy chippendales'ów. Czas odzyskać jej skrupuły, odnaleźć jej mózg z gęstej mgły, która
jakoś go zasnuła. Jak ona znalazła się w tej sytuacji. W jednej chwili rozmawiała o pracy jako
prywatna kelnerka, albo coś w tym stylu. A potem co?
Spojrzała w dół, na swoje ubrania leżące w stercie na podłodze. W jaki sposób jej koszula
została rozdarta? Dlaczego tego nie pamięta? Czy w ogóle było coś do zapamiętania? Oczywiście,
że było. Jej szyja łaskotała, boląc jakby ją podrapała. Po tym, jak Numer jeden uwolnił jej
nadgarstki, naciskał koniuszkami palców wrażliwe miejsca, uśmierzając ból. Próbowała zebrać
myśli, podniosła brodę, w próbie pokazania nieposłuszeństwa.
- Nie.
Numer jeden zmienił swój czarujący uśmiech na nikczemny i trochę groźny, całkowicie seksowny.
- Ale dałaś na m tak dużo. Nie chcesz otrzymać za to swojej nagrody.
- Dałam wam co? - Dlaczego czuła się, jakby zapomniała o czymś ważnym. Jakby wyszła z
seansu filmowego, by kupić paczkę Raisinetsów1 tuż przed ważną sceną i wróciła tuż po jej
1 Rodzynki w czekoladzie firmy Nestle
skończeniu.
- Chcielibyśmy okazać ci naszą wdzięczność. - powiedział numer drugi, jego oczy mówiły
dokładnie, jak mieli zamiar podziękować.
- Wdzięczność za co?
Numer jeden przesunął dłonią w dół jej ramienia i wzdłuż jej boku. Wzdrygnęła się gdy koniuszki
jego palców otarły się o bok jej piersi.
- Za służenie nam. Obiecałaś. Pamiętasz?
- Ummmmm, nie jestem pewna.- mogła natomiast zapamiętać co było później, opadła na
łóżko mając dosyć. Ale przedtem...pamiętała jadącą furgonetkę. Pamiętała jak nieśli ją do sypialni i
próbę ucieczki. Coś jeszcze musiało się zdarzyć między tamtym a teraźniejszością. Jak jej ubrania
zostały rozerwane? Jej myśli były mętne, jakby właśnie leczyła amnezję. Rzuciła okiem na zegar.
Ostatnim razem gdy na niego patrzyła było około czwartej trzydzieści. Teraz była piąta. Minęła pół
godziny? Mogłaby przysiąc, że byli tu zaledwie kilka minut. O. mój. Boże, podali jej środki
nasenne? To musiało być to.
Zgwałcili
ją? Jej cipka mokra i gotowa zaciśnięta była wokół bolesnej pustki. Nie, była całkiem pewna, że nie
doszło do penetracji. W każdym razie, jeszcze nie. Co się działo? Drgnęła, trącając kolano
zastępcy. Przestrzeń. Potrzebowała przestrzeni. Musiała pomyśleć. Spróbować poukładać
pomieszane kawałki układanki, nie była zdolna widzieć wszystko wyraźnie.
- Przestańcie. Co się tu stało? Co mi zrobiliście?
Zanim choćby mrugnęła, była płasko rozpostarta na podłodze, zastępca leżał na niej. Jego biodra
opierały się pomiędzy jej nogami, a jego sztywny kutas napierał na jej łechtaczkę.
- Dlaczego z nami walczysz? - zapytał numer dwa, z twarzą tak blisko jej, że czuła na
ustach jego oddech, słodki i gorący. - Wiemy, że nas pragniesz.
- To jest złe- wyjąkała.
- Co jest złe? - numer dwa przesunął biodra w taki sposób, że jego sztywna erekcja
pocierała j łechtaczkę w powolnym pociągającym rytmie. - To jest złe?
- Uhhhh... nie. Tak. - jej powieki opadły, niedopuszczając widoku wspaniałego
mężczyzny znajdującego się na niej. Nigdy nie była z facetem, który był tak wspaniały i pragnął jej
zarazem. Czyżby był ślepy? Była zwykłą, starą Breą. Nic specjalnego w wyglądzie. Nic
specjalnego w rozmowie. Żadnych specjalnych osiągnięć.
- Nie znam nawet waszych imion- usłyszała jak wypowiada słowa nieświadomie.
- Jestem Marek- numer dwa wyszeptał jej wprost do ucha. - A to Dayne.
Zadrżała, gdy jego oddech połaskotał jej ucho.
- Marek, Dayne, niezwykłe imiona. - Poczuła czyjeś ręce na kostkach, podnoszące je do
góry i zmuszające jej kolana do ugięcia się. Marek pochylał swoje biodra w dół, dopóki główka
jego penisa nie szturchnęła jej szparki. Zamierzali ją zgwałcić. Czy był to gwałt jeśli potajemnie tak
jakby- poprawka- naprawdę, naprawdę tego chciała?
- Czekaj!!! - otworzyła swoje powieki i popchnęła jego pierś. - Ohhhhhhh – jego kutas
powoli w nią wszedł i krzyknęła. Żądza pulsowała w jej ciele.
- Nieeee........Oooooohhhhhhhhhhh.... tak!!!!
Co ona mówiła?
- OmójBoże. Poczekaj. Spróbowała unieść go, powstrzymać od pełnej penetracji, ale
pchnął biodra, trafiając wprost do źródła. Jej krew zmieniła się w płynny ogień. Dzika, nikczemna
żądza szalała w jej ciele, rozszerzając się po jej zakończeniach nerwowych jak wybuchający trotyl.
Jej zmysły wzmocniły się, dźwięk jej oddechu i gardłowych jęków Marka. Jego zapach drażnił jej
nozdrza, słodki, cierpki i odurzający. Jego skóra, gorąca i gładka, ślizgała się po jej ciele. Po raz
pierwszy od prawie dziesięciu lat, czuła, że naprawdę żyła.
- Oooooohhhh. - rozkołysała swoje biodra, zaciskając mięśnie i wchłaniając go głębiej. Jej
paznokcie wbijały się w jego pierś. Jej ciężkie powieki opadły, zamykając ją w czarnym świecie
przepełniony bolesnej potężnej potrzeby i doznań zapierających dech w piersiach.
- Taaak, bierz jak swoje- wymruczał Marek. Powoli się wycofał, po czym wbił się głęboko
do środka kolejny raz. Krzyknęła z wdzięczności i agonii. To było poza słowami. Poza rozumem,
mieszanki uczuć. Seksowne plaskanie skóry o skórę, gdy ją pieprzył. Podniecające uczucie jego
ciężkich jąder obijających się o jej dupę. Ktoś trzymał jej kolana, pchając do tyłu. Traciła kontrolę.
Nie , wyrzekała się jej. Była to świadoma kapitulacja.
- Tak, bierz mnie. Dominuj. Głębiej. Mocniej.
Po raz pierwszy w życiu, nie miała wyboru. Już nie mogła powstrzymać się od
następujących w jej ciele wstrząsów, ani od wsysania powietrza. Słyszała głos w swojej głowie,
który krzyczał ostrzeżenia. Ale pierwszy raz od dziewięciu lat zdołała go wyciszyć. Ostatnia część
winy jaka odczuwała, została zgnieciona jak mrówka złapana w pułapkę pod stopą słonia, oddała
się całkowicie uczuciom, walącym ją prosto w jej ciało i dała się ponieść. Marek wsparł się, jego
ciało ułożyło się równolegle do jej, podnosząc jej biodra na wysokość jego lędźwi. Ich pozycja
nasiliła jego silne uderzenia w bardzo delikatną górną ściankę jej waginy. Lewa górna część jej
ciała wyeksponowana była zarówno dla Marka jak i Daynea. Męskie ręce badały jej piersi, jej
brzuch, jej twarz. Usta jednego z nich drażniły sutek dopóki niemal nie zwariowała z pożądania.
Drugi zagarnął jej usta. Język pchał się do przodu i wracał, smakując, biorąc i drażniąc fiut Marka
ślizgał się w jej jedwabistej cipce. Jej soki spływały jej pomiędzy pośladkami, wypełniając
powietrze słodką, piżmową wonią. Dayne drażnił jej łechtaczkę, rysując powoli dookoła niej kółka
swoim palcem. Drżąc z tłumionego napięcia – Taaak – wyrzęziła i zadrżała.
Kombinacja pchnięć Marka, uderzenia w jej łechtaczkę, doprowadziły ją do potężnej
kulminacji. Jej ciało zadrżało, gdy dreszcze przeszły przez jej mięśnie. Doszła, zawijając ręce
wokół szyi Marka i chwytając się go. Jej piersi spłaszczyły się pod naporem jego spoconej
jedwabistej klatki piersiowej. Silne ramiona oplotły ją w ciągając do mocnego uścisku. Głębokie
męskie jęki napełniły jej uszy. Przeturlał się, zajął jej miejsce na podłodze i pociągnął ją na siebie.
Dzięki zmianie pozycji, Marek naciskiem przedłużył i pogłębił przyjemność jej kulminacji. Widząc,
że jest na krawędzi, pochyliła swoje ciało i kołysała biodrami tam i z powrotem, ujeżdżając go
mocno i szybko. Poczuła jak mięśnie jego ud zadrżały, a ramiona zatrzęsły się. Drugie męskie ciało,
należące do Daynea natarło na nią od tyłu. Jego usta pocierały jej kark, wywołując gęsią skórkę na
górnej połowie jej ciała. Jego recie prześlizgnęły się wokół jej boków i sięgnęły jej piersi. Szczypał
mocno jej sutki. Uderzenia bólu zmieszane z ekstazą, głaszczące uderzenia Marka, zabrały ją
szybko do drugiego orgazmu. Pływając po morzach rozkoszy jakie Marek zapewnił jej dając drugie
spełnienie, odrzuciła do tyłu głowę, opierając ją na ramieniu Daynea.
- O tak. - Poczuła jak gorąca sperma Marka wystrzeliła w jej wnętrzu, powitała to
szorstkimi, rozpaczliwymi ruchami, które zmusiły go do pozostania głęboko w niej.
Dayne puścił jej sutki. Ból natychmiast zniknął. Długo trwająca przyjemność zaczęła
przygasać, nareszcie. Klapnęła do przodu, chowając twarz w zagłębieniu szyi Marka, relaksujące i
kojące ciepło dwóch twardych, męskich ciał i głębokie charkotanie gruchały obietnice
zapowiadające więcej przyjemności przez kolejne sześć nocy. Kiedy zmęczyła się utrzymywaniem
jednej pozycji, jej mięśnie protestowały, jej nogi pragnęły się rozprostować ,a ona zaczęła się
zwijać w kłębek. Wiotki już kutas Marka wymknął się z jej wnętrza. Począł narzekać na coś, czego
dokładnie nie zrozumiała.
Dayne pomógł jej wstać. Jej nogi chwiały się jak u nowo narodzonego źrebaka. Zachwiała
się na łóżko i pozwoliła chippendaleowi otulić się. Gładkie, chłodne bawełniane prześcieradło.
Poduszki jak chmurki. I nakrycie, które opatuliło jej wyczerpane ciało w cieple. Wiedziała, że
uśmiechała się jak małolata, ale pogrążała się w śnie i nic na to nie mogła poradzić.
To był najbardziej niezwykły, fantastyczny seks jakiego kiedykolwiek doświadczyła.
- Tak jest. - powiedział Marek. Poczuła jak materac ugina się, gdy usiadł obok niej.
Popieścił jej policzek. - Teraz śpij. Potrzebujesz odpoczynku. Twój trop będzie tu, gdy się
obudzisz. - pochylił się i podarował jej delikatny, miękki pocałunek w policzek.
Pomimo jej desperacji, by nie zasnąć i zobaczyć trop, usnęła zanim wyszli z sypialni.
Ostatnią rzeczą jaką widziała byli jej dwaj chippendalesi, patrzący na nią, z zadowolonymi
uśmiechami na twarzach, ich ręce krzyżowały się na szerokich, opalonych klatkach piersiowych z
napiętymi mięśniami. Teraz to był sen.
Tłumaczyła: Shonali

"Palący głód Tawny Taylor"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Śro 18:36, 22 Cze 2011    Temat postu:

mrslen napisał:
- Czy będę zawsze taka zboczona jak teraz? – wyszeptała, a jej ciało zadrżało od podniecenia,
kiedy jego ręce ześlizgnęły w dół do jej rozsuniętych nóg, a zatem zaczęły bawić jej mokrymi
wargami sromowymi.
- Hallara, miłość moja… u nas kobiety bardzo często chcą seksu, w którym jeden mężczyzna
to za mało, żeby je zaspokoić – powiedział ochryple, liznął jej kark i lekko ugryzł w ramię. –
W przeciwieństwie do tygrysów, w klanach leopardów jest jedna macierz i czasami aż sześciu mężczyzn którzy spełniają jej pragnienia. Lecz potomstwo będzie tylko od jednego, tego
którego wybrała jako swoją parę. Tak więc początek twojego haremu już się rozpoczął.
- Co to oznacza? – Spojrzała na niego w lustrze.
W drzwiach rozległ się jeszcze jeden męski głos. Gar spojrzał na Cala, który stał i patrzył jak
oni się obściskują.
- Chcę powiedzieć, że jeżeli on nie da rady cię zadowolić, to pewnie będziesz chciałaby
zaspokoił cię jeszcze jeden mężczyzna.
Hallie prawie krzyknęła ze zdziwienia i przycisnęła do jego umięśnionych ramion, próbując
ukryć swoją nagość przed mężczyzną stojącym w drzwiach.
- Ale potomstwa nie będzie mogła mieć z nikim prócz swojego partnerem – odezwał się Gar,
a jego oddech musnął jej skronie. A sam on patrzył w lustro na Cala.
Hallie przerażona i zawstydzona, studiowała wzrokiem obnażone ciało młodego samca, który
już podszedł do lustra. On. Był. Naprawdę. Zajebisty! I wyglądało na to że on też wiedział co
o nim myśli. Jego twardy penis stał wyprężony jak kij bejsbolowy. Spojrzała na niego od
niechcenia, a potem znów szybko uniosła oczy i spojrzała w jego zadziwiająco piękną twarz.
- Mój mózg jest przeciążony tymi wszystkimi informacjami – westchnęła, próbując odwrócić
się do Gara twarzą i objąć go. – Myślałam, że Cal musi znaleźć dla siebie swoją własną
dziewczynę, czy jakoś tak!
Ku jej niezadowoleniu, Gar uśmiechnął się lekko.
- Możliwe, że Cal znajdzie kiedyś swoją parę, ale do tej pory z mojej strony będzie
niezmiernie miło podzielić się z nim moją, szczególnie, kiedy ty wciąż przeżywasz stres po
przeobrażeniu. Szczerze mówiąc, koty nie są monogamistyczne, przynajmniej do tej pory
kiedy chcą się dzielić, ale przecież mogłabyś związać się z nim. Jest młodszy i bardzo chce
znaleźć sobie parę, chociaż brak mu doświadczenia mu.
Hallie spojrzała na miny obu mężczyzn w lustrze i zrozumiała, jak bardzo, ale to bardzo jest
podniecona od samych ich spojrzeń.
- Ale to jest niedopuszczalne! – Wyszeptała urywanym głosem. – Ludzie się nie dzielą!
Cal westchnął głęboko i spojrzał na Gara, który kiwnął na niego w lustrze. Młody samiec
wyciągnął rękę i przesunął koniuszkami palców po jej dłoni, a potem jego palce mocno
splątały się z jej. Jego cichy głos tylko odrobinę drżał, kiedy przemówił:
- Dlaczego mnie odrzucasz? Jak na razie nie miałem szczęścia by znaleźć sobie parę. Może
nigdy nie znajdę. Ale już jestem na to w pełni przygotowany. Jeżeli tylko mi pozwolisz, będę
mógł cię zadowolić.
Hallie przygryzła dolną wargę, a Gar puścił ją, popychają lekko do przodu. A potem nagle
znikł, zostawiając ją razem z Calem. Jego pobudzony penis pragnął jej dotyku. - Jaaaa… Sama nie wiem…
Cal przyciągnął ją do siebie, obejmując czule, jakby bał się że zaraz ją złamie.
- Hallara El Gar, potrzebuję cię. Nigdy nie zrobię ci krzywdy. Będziesz musiała nauczyć mnie
tego, co trzeba robić, ale ja szybko się uczę. Będziesz moją pierwszą.
Hallie przełknęła ślinę, mrugając szybko w panice. Obejrzała się za siebie szukając Gara, lecz
on zostawił ich samych w pokoju i zamknął za sobą drzwi.
- Eee… słuchaj, Cal, nie gniewaj się ale… ekhm… i tak mam już wystarczająco dużo
problemów, ach… - zabrakło jej powietrza, kiedy mężczyzna nachylił się ku niej, a jego kutas
znalazł się tuż przy mokrych loczkach pomiędzy jej nogami. Nie mogło jej to powstrzymać
od nieprzyzwoitych myśli. Cal pocierał wolno penisem o jej pulsującą i zbyt czułą łechtaczkę.
Zamknęła oczy, a od podniecenia dziwnie miauknęła. Cal musnął językiem jej szyję, liżąc i
ssąc jej skórę, oddychając nierówno.
- Zrobię wszystko, czego tylko zapragniesz, jeżeli pozwolisz mi dawać sobie zadowolenie –
mruknął w jej mostek głosem pełnym podniecenia, a jej cipka już łkała z pragnienia by w nią
wszedł.
- Ty naprawdę nigdy nie byłeś z kobietą? – Stęknęła, wciągając powietrze do ust.
- Tylko w moich erotycznych fantazjach, ale instynkt podpowiada mi co muszę zrobić,
Hallara El Gar.
Odepchnęła go i nachmurzyła się:
- Co to za „Hallara El Gar”?
Cal przewiódł językiem wzdłuż jej szczęki i pokrył pocałunkami jej policzek.
- To jest wyraz mojego szacunku, przecież teraz jesteś związana z Garem. To oznacza, że jest
twoim mężem. – Jego spojrzenie było pełne pożądania i głodu, przewiódł dłońmi po jej tyłku,
głaszcząc jej pośladki. – Okażesz mi ten zaszczyt by dać ci zadowolenie?
Niezadowolona Hallie spojrzała na niego. Puścił do niej oczko, a zatem zrobił dziwną rzecz.
Osunął się na kolana i przytknął głowę do jej brzucha, całując go. Wypuściła nerwowo
powietrze z płuc.
- Hallara El Gar, jestem twój, możesz ze mną robić co tylko chcesz. Byłem zbyt wymagający,
ukaż mnie.
Niespodziewanie dla siebie, każdą żyłkę w jej ciele przeszyło silne pragnienie, a ona ścisnęła
mocno jego gęste złociste włosy. Jego złote oczy rozszerzyły się, gdy zrozumiała, że
podniosła go z dywanu i wczepiła się w jego usta swoimi, językiem zmuszając go by je
otworzył. Niski jęk zadowolenia wyrywający się z jego gardła pobudził ją jeszcze bardziej.
Pchnęła go do tyłu na łóżko, rozrzucając jego ręce i utrzymując go. Jego kutas był wielki! Był gruby i twardy. Otarła się o niego swoją muszelką, a Cal zapierając się nogami w pościel,
pchnął biodrami do góry, kierując się do jej wnętrza.
- Do diabła, proszę… proszę, pozwól mi… - wychrypiał do jej ust, a Hallie uniosła się nad
nim, by wziąć do ręki jego penis i wprowadziła go do swojej wilgotnej szparki. Kiedy
opuściła się na niego, zanurzając penisa w swojej pulsującej cipce, następnym dźwiękiem,
który Cal wydał siebie było podobne do ryku, przejmujące wycie. Ten dźwięk jeszcze
bardziej ja podniecił. Opuszczała się na niego znów i znów. Nachyliła się, dotykając
twardymi sutkami jego ust. Ssał je łapczywie, poruszając przy tym rytmicznie biodrami.
Jej orgazm był miażdżący. Nie myśląc o niczym, poruszała się na nim, a jej krzyk wtórował
jego krzykowi podniecenia. Kiedy skończył w niej, poczuła jak wypełnia ją gorąca sperma.
Uśmiechnęła się, słysząc jego niezrozumiałe słowa wdzięczności, a potem powiodła językiem
po jego umięśnionej piersi. Poczuła, jak znów w niej ożywa.
- Nie dziękuj mi, Cal. Jeszcze z tobą nie skończyłam. Możliwe że jeszcze będziesz prosił
mnie o litość! – Ryknęła, dotykając jego mokrej skóry od potu, a potem usiadła prosto
odchylając się do tyłu. Ruszyła biodrami, a jego penis nacisnął na jej punkt G. Cal odrzucił
głowę do tyłu, rycząc z rozkoszy jak dzikie zwierzę i zmiażdżył rękami zagłówek łóżka. Ta
pozycja była po prostu wspaniała. Jego mięśnie spinały się i drżały pod jej ciałem. Niemal się
dusząc, Cal poruszał się w niej coraz szybciej, wykorzystując do podparcia zagłówek łóżka.
Za każdym pchnięciem unosił ją w górę.
Cal usiadł na łóżku, owijając jej ciało rękami i przyciskając mocno do siebie, docisnął ustami
do jej szyi, obnażając kły, gotowy do ugryzienia.
Hallie była zdziwiona szybkością swojej przemiany. Nagle w potężnych rękach mężczyzny
ukazała się rycząca, wściekła kotka. Wyraz jego twarzy był nie do opisania! Jego
instynktowna próba by związać ich razem, została przerwana przez jego krzyk, gdy jej pazury
zostawiły na jego piersi długie i głębokie rany. Cal zeskoczył z łóżka, zmieniając się by się
bronić.
Tak samo jak i ona był złotym leopardem z czarnymi plamkami i chociaż był większy od niej,
to z jakiegoś powodu wiedziała, że nie był jej równy. Wyglądało na to, że on też zdawał sobie
z tego sprawę. Położył się na plecy na znak swojego oddania, a ona położyła jedną łapę na
jego nierówno i szybko unoszącej się piersi, na rany pozostawione przez nią. Pazurów nie
schowała na znak uprzedzenia.
Chciałeś mnie ugryźć! Gówno ci to wyjdzie, zasrańcu! Wystarczy mi jednego razu!
Przepraszam, Hallara El Gar! Stracił panowanie nad sobą! Wcześniej nie miałem żadnej
kobiety. Podążyłem za instynktem. Ale ty jesteś taka wspaniała i podniecająca! Tracę przy
tobie zmysły!
Jeszcze raz spróbuj tak zrobić, a napuszczę na ciebie Gara!
Ciało pod jej łapą znów stało sie ludzkie, pamiętała że tym samym ryzykuje swoim życiem.
Mogła łatwo przegryźć mu gardło i zabić. Ich złote spojrzenia spotkały się, a on ochryple
wyszeptał:- Nigdy nie sądziłem, że to będzie takie wspaniałe!
Zabrała pazury i bardzo starała się by wyobrazić siebie człowiekiem. Ból, żar, zawroty głowy,
lekka dezorientacja. Otworzyła oczy i spojrzała na swoje zakrwawione paznokcie. Zatem
spojrzała na zroszoną potem twarz Cala.
- Facet, masz szczęście, że w pierwszej próbie nieźle ci wyszłoby sprawić mi rozkosz, bo
inaczej byłbyś już martwy.
Zmiennokształtny nerwowo kiwnął, jego oczy prześlizgnęły się pożądliwie po jej obnażonym
ciele.
- Nie skończyliśmy – westchnął.
Hallie uśmiechnęła się do niego krzywo.
- Ugryziesz mnie, a zostaniesz bez tego – wskazała na jego ciężko pulsujący kutas.
Cal przełknął ślinę i kiwnął głową. Jego oczy rozszerzyły się, gdy rozłożyła się na
poduszkach, zapraszając go do swoich rozsuniętych ud. Za chwilę już był w niej, jego
cudowny, gruby penis wypełniał jej muszelkę. Łapczywie całował ją w usta, wtórując ruchom
penisa w jej wnętrzu. Gorąca sperma kapała z niej wokół jego penisa, a Cal poruszał się z
niskim, głębokim, zwierzęcym rykiem. Hallie owinęła się wokół niego rękami. Jej dłonie
ściskały jego pośladki, przyciskając do siebie. Och, wewnątrz niej był wspaniały, jego kutas
był równie długi i gruby jak Gara, lecz Calowi brakowało doświadczenia.
Kiedy tylko pomyślała o czarnym leopardzie zmiennokształtnym, ukazał się przy łóżku,
obserwując jak Cal wygina się z rozkoszy, poruszając się w jego żonie wijącej się pod nim. W
ludzkim ciele Gar był uosobieniem męskiej doskonałości. Jego kutas stał na baczność, a on
poruszał nim wolno. Hallie wyciągnęła rękę i chwyciła go. Oderwała się od żądnego
pocałunków Cala, oblizała usta i stęknęła:
- Chcę ci obciągnąć.
Gar przesunął się bliżej do łóżka, a Cal przemieścił się bliżej skraju by znalazło się na nim
miejsce dla jego brata. Gar opadł na kolana, a ona odwróciła głowę, wzięła jego kutasa do
swoich gorących usteczek i zaczęła go ssać łapczywie i oblizywać. Penis Keel a zrobił się w
niej jeszcze większy, kiedy obciągała jego bratu. Gar położył ręce na jej piersi by je ścisnąć,
zabawiając się jej sutkami. Hallie ostrożnie drapała ząbkami po jego twardym członku, a on
stękał i syczał z podniecenia.
Palce Cala dotknęły jej pulsującej łechtaczki. Hallie jęknęła, gdy przeszyło ją
nieprawdopodobnego podniecenie. Jego twardy penis poruszał się w niej gwałtownymi,
rytmicznymi pchnięciami. Kutas Gara był słony, a krople jego spermy były gorące i pikantne
w smaku.
Stęknęła, biorąc w ręce jego jaja. Ścisnęła je, a on naprężył się, sycząc. Spojrzała na Gara i
zobaczyła jak kiwnął głową do Cala. Nie mówiąc ani słowa, Gar wyjął swój penis z jej ust, a
Cal objął ją i nachylił się do tyłu, usadawiając ją sobie na kolanach. - Co wy… - odezwała się i poczuła jak palce Gara, mokre od jej soków, dotknęły jej drugiej
dziurki. Szeptem poprosił ją, by się rozluźniła.
- Rozerwiecie mnie! – Stęknęła, a jego długi palec wszedł w całości do jej dziurki. Spięła się ,
nieprzyzwyczajona do tego uczucia. Jego brat zeskoczył z materaca i wstał na nogi,
podtrzymując w rękach jej pupę i poszerzając jej pośladki. Palec Gara ostrożnie poruszał się
w niej, potem poczuła dwa palce. Wygięła się i zamknęła oczy. Keel łapczywie całował ją w
usta. Poczuła gorący oddech Gara na swojej szyi, który zgiął nogi i ostrożnie napierał na jej
wąski, pulsujący anus. Zatrzymał się, wyczuwając jej napięcie, a potem, gdy rozluźniła się,
wślizgnął się głębiej.
- Ooooch! – Jęknęła z bólu i rozkoszy, czując jak dwa kutasy walczą o miejsce w jej ciele.
Gar i Cal zaczęli się poruszać w jednym rytmie: kiedy Keel wychodził z niej, by jeszcze raz
wejść do środka głębokimi pchnięciami, Gar wchodził głęboko w jej wnętrze. Ta ciągła
mieszanka bólu i rozkoszy, rozciągająca ją i obracając w coś wspaniałego była pobudzająca i
przyprawiała o zawroty głowy. Ręce Gara obejmowały ją z tyłu, zabawiając się w jej sutkami,
a język Cala wnikał głęboko w jej usta w namiętnym pocałunku. Hallie straciła wszelką
kontrolę.
Z wciąż narastającym krzykiem zadowolenia, zacisnęła się wokół obu kutasów, drżąc i wijąc
się w orgazmie. Miała trudności z oddechem, stękała. Cal wychodząc z niej nieco, skończył i
zastygł w bezruchu. Za chwile dołączył do niego Gar. Hallie czuła jego orgazm pupą jeszcze
przez kilka sekund.
Kiedy niechętnie wyszli z niej, jej ciało wciąż stękało. Osunęła się do tyłu w objęcia Gara i
spojrzała w mokrą od potu twarz Cala. Obaj mężczyźni stali obok, podtrzymując jej ciało
między nimi. Uśmiechnęła się i wyszeptała:
- To było… po prostu wspaniałe. Dziękuje!
Odwróciła się do tyłu by przyjąć od Gara namiętny pocałunek, ich języki przeplatały się, a
jego ręce ślizgały się po jej brzuchu i biodrach. Chwilę później Cal pomógł jej wyprostować
się i całując, wolno opuścił na nogi.


jaka to książka? i czy jest u nas gdzieś w języku polskim ? Very Happy
Powrót do góry
Scarlett13
Wampirzątko


Dołączył: 13 Paź 2010
Posty: 508
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce

PostWysłany: Śro 19:17, 22 Cze 2011    Temat postu:

Atlanta napisał:

jaka to książka? i czy jest u nas gdzieś w języku polskim ? Very Happy


Fran Lee - Hallie's Cats .
Przetłumaczone przez mrslen. Jest na jej chomiku


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Sob 1:24, 25 Cze 2011    Temat postu:

Podciągnęła się na poduszkach, by przyjrzeć się swojej skórze. Uniosła nogę, by utrzymać równowagę. Nagle coś ciepłego i twardego dotknęło jej ciała.
Westchnęła, czując falę gorącej, ognistej rozkoszy.
- Kerrigan? - wyszeptała jego imię.
W odpowiedzi poczuła tylko kolejne pieszczotliwe muśnięcie, a zaraz po-tem następne i następne. Zadrżała na całym ciele. Nigdy nie doświadczyła cze-goś takiego. Dygotała i jęczała.
Taka rozkosz była na pewno nieprzyzwoita i niewłaściwa. Ale mimo to nie chciała, by przestał. Zagryzła wargi i rozsunęła uda nieco bardziej. Muśnię-cia stawały się coraz szybsze, doprowadzając ją do takiej ekstazy, że cale jej cia-ło wygięło się w łuk.
Kerrigan wiedział, że nie powinien tego robić, ale nie potrafił się po-wstrzymać. Nie teraz, gdy czerpała taką przyjemność z jego dotyku. Czując na palcach wilgoć jej ciała, przymknął oczy i wyobraził sobie, że jest w niej.
Tak, tego właśnie pragnął, ale nie zamierzał wziąć jej siłą. Więc zamiast tego, dotknął jej warg swoimi.
Serena jęknęła, czując usta mężczyzny, którego nie mogła zobaczyć. Do-brze wiedziała, kto to jest. Pocałunków Kerrigana nie można było pomylić. Ani smaku jego ust.
Tak dziwnie było go czuć i nie widzieć. Jakby śnił jej się na jawie ero-tyczny sen.
Zadygotała, gdy przesunął wargami po jej szyi, okrywając ją ognistymi pocałunkami. Podciągnął jej suknię, całkiem obnażając ciało.
Krzyknęła, czując, że bierze w usta jej pierś i delikatnie pieści sutek języ-kiem. Nikt jeszcze nie dotykał jej w ten sposób. Nawet nie wyobrażała sobie czegoś takiego. Nic dziwnego, że niektóre kobiety wybierały płoche życie. Nie potrafiła pozbierać myśli, gdy jej ciało pulsowało i dygotało w odpowiedzi na jego dotyk.
Cała komnata wirowata, a Serena przeżywała niewyobrażalną, niewiary-godną rozkosz.
Gdy pomyślała, że dłużej tego nie zniesie jej ciało roztrysnęło się na ty-siąc kryształów. Krzyknęła, gdy przepływały przez nią fale ekstazy. Nie wie-działa, co się dzieje, ale cała pogrążyła się w zachwycie.
Żal jej było tylko, że nie widzi Kerrigana. Że nie potrafi oddać mu oddać tej przyjemności, aby i on poczuł taką rozkosz.
Oddychając ciężko, leżała bez ruchu, niepewna, czy za coś takiego nie przyjdzie jej zapłacić życiem. Po policzku spłynęła jej łza radości.
Kerrigan natychmiast zmaterializował się przy jej boku. W jego oczach malowała się głęboka troska.
- Jesteś wciąż nietknięta, Sereno - szepnął, ujmując ją za rękę. Poprowa-dził jej dłoń w stronę najczulszego miejsca między nogami. Swoim silnym pal-cem pomógł jej wyczuć błonę dziewiczą.
- Nie zabrałem ci cnoty. Przysięgam.
Ogarnęła ją fala nieznanej czułości... Okazywał jej niesłychaną troskę. Wiedziała, że to dla niego niezwykłe.
Zapragnęła wtedy tego, czego jeszcze nigdy nie zaznała. Zapragnęła męż-czyzny… Jego. Może to było złe, ale wiedziała już, że nigdy nie wróci do swo-jego świata. Morgena. Kerrigan. Lordowie Avalonu. Nie pozwolą, by usiadła przy swym krośnie w warsztacie mistrza Rufusa. To już zamknięty rozdział. Nawet gdyby uciekła, to i tak sprowadzą ją z powrotem, przekonani, że to jej dotyczy przepowiednia. Widziała, jak potężna magia jest na ich usługach, więc nie miała złudzeń, że mogłaby walczyć przeciwko nim albo umknąć.
Jedyna jej obroną był Kerrigan. Mężczyzna, który twierdził, że nie ma serca, ale dla mej był samą dobrocią. Chciała mu pokazać, jak bardzo jest wdzięczna za tę opiekę. Jak bardzo go ceni…
Z bijącym sercem wpatrywała się w ciemne bezduszne oczy. Uśmiechnęła się czule.
- Czy możesz mi pokazać, jak by to było, gdybyś się we mnie znalazł?
Jego oczy błysnęły czerwienią i w chwilę później poczuła w sobie cos twardego. Zadygotała z niespodziewanej rozkoszy. Westchnęła, czując, jak to coś porusza się w zmysłowym rytmie, ale Kerrigan, wciąż ubrany, leżał obok niej. Więc to nie był on, tylko jego wyobrażenie…
Oczy mu płonęły, gdy obserwował ją czujnie. Twarz ściągnął mu nerwo-wy tik. Widać było, ile go kosztuje zaspokojenie jej, a nie siebie. To niepojęte, że ten człowiek, który nie tolerował nad sobą żadnego prawa, chciał jej tyle dać. To, że zachowywał się sprzecznie ze swą naturą, tylko zwiększało jej zachwyt.
Znowu poczuła falę przyjemności i zadrżała. Nigdy nie wyobrażała sobie czegoś takiego. Ciekawe, jak by się czuła, gdyby Kerrigan w nią naprawdę wszedł.
Nie była w stanie mówić; zagryzła tylko wargi i wiła się z rozkoszy. Wy-ciągnęła dłoń i zacisnęła palce na zarękawiu jego zbroi, gdy targnął nią spazm.
Kerrigan bez tchu patrzył na jej kolejny orgazm. Tak bardzo chciał w nią wejść, że jego pragnienie było niemal dotykalne. Płonął z pożądania, ale wciąż miał siłę, by opierać się żądzy.
Postanowił, że nie odbierze jej dziewictwa. Tylko ona sama może dać mu swoje ciało. Zostawi jej cnotę, choćby nie wiem ile miało to go kosztować.
Juz miał zniknąć, gdy otworzyła zielone oczy i zatrzymała go spojrzeniem pełnym żaru.
- Nie o to mi chodziło, milordzie – powiedziała.
Zaskoczony, przechylił głowę. Puściła zarękawie i ujęła jego dłoń. Do-tknęła nią swego brzucha, a potem krótkich kędziorów między udami.
- Chciałam poczuć w sobie ciebie, Kerriganie, a nie twoją magie.
Pogładził delikatnie jej wzgórek, nie wierząc własnym uszom.
- Dlaczego?
- Bo chcę ci się oddać.
Ogarnął go gniew. Odsunął się, ale ona podążyła za nim.
- Nie potrzebuję twoich darów – warknął.
- Na tym polega piękno daru, milordzie. Dając coś osobie w potrzebie, czynimy miłosierdzie. Prawdziwy podarunek polega na tym, że daje się coś, co nie jest niezbędnie potrzebne, ale upragnione.
Zmierzył ją gniewnym wzrokiem, ale się nie przestraszyła.
- To niczego między nami nie zmieni, myszko, żaden fizyczny akt nie sprawi, że obdarzę cię uczuciem.
- Wiem o tym.
Zadrżała, gdy sprawił, że jej suknia zniknęła. Wyciągnął dłoń, zmieniając ścianę w lustro. Uniósł ją z łóżka i ustawił twarzą w tamtą stronę,
Przełknęła ślinę na widok własnej nagości obok Kerrigana odzianego w czarną zbroję. Stanął tuż za nią, a w jego oczach płonął niepohamowany gniew.
Była taka drobna w porównaniu z nim. Taka nieważna.
- Czy to właśnie chcesz mi dać? - szepnął jej do ucha.
Przytaknęła.
Odsunął jej blond włosy z szyi, pochylił się i wciągnął w nozdrza zapach jej ciała. Jego oddech parzył, choć dotyk byt lodowaty.
Spojrzał w lustro. Z oczu buchnęły mu płomienie jarzące się demonicz-nym blaskiem; jego zbroja zniknęła. Pozostał tylko miecz, który leżał na ziemi u ich stóp.
Zadygotała na widok jego potężnego ciała. Może powinna się przelęknąć, ale nie czuła strachu. To, co miało zdarzyć, wydało jej się właściwe, choć nie wiedziała dlaczego. Nic chciała być żoną jakiegoś nieznanego rycerza. Nie chciała być też pionkiem.
Miała uczucie, że jej życie przestało należeć do niej -z wyjątkiem tej chwili, której była panią. Choć związek z Kerriganem nie miał sensu. Wiedziała przecież, że nie zdoła jej pokochać.
Mimo to pragnęła go szaleńczo, wbrew rozsądkowi. Nie wyobrażała so-bie, że mogłaby być z kimkolwiek innym. To on obudził w niej głód i pragnie-nie i z nim chciała zaznać miłości.
Kerrigan zamknął w dłoniach jej piersi, przytulając sie do jej pleców Oparła się o niego, poddając się fali rozkoszy.
- Otwórz oczy, Sereno - powiedział szorstko. - Chcę, żebyś widziała, jak przyjmuję twój dar. Nie będziesz mnie wtedy mogła oskarżyć, że ci go ukra-dłem.
Z tonu głosu domyśliła się, że ktoś kiedyś oskarżył go o taki czyn.
- Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co robię, Kerriganie.
Twarz mu stwardniała.
- Żaden z lordów Avalonu cię nie zechce, gdy się dowiedzą, że pozbawi-łem cię niewinności. Zmieniasz swoje przeznaczenie.
Ujęła jego dłoń i dotknęła nią swoich ust, całując stwardniałe odciski. Odwróciła się w jego ramionach i popatrzyła mu w oczy.
- Urodziłam się jako córka tkaczki i moim przeznaczeniem było zostać tkaczką. Niczego zatem nie zmieniam.
Nie rozumiał, co za szaleństwo ją ogarnęło. Dlaczego chciała zrezygno-wać z wygód i dostatku? Dlaczego nie chciała żyć jak królowa w pozłacanych Ścianach Avalonu, wśród barw i radości?
Gdyby nie to, że nie wyczuwał magii, sądziłby, że ktoś rzucił na nią urok, by mu uległa. Ale w komnacie nie było nikogo oprócz nich.
Dlaczego więc to robiła?
Darowanemu koniowi nie zagląda sie w zęby.
Ale powinien chyba…
- Naprawdę chcesz mieć kochanka demona?
- Pod warunkiem że to będziesz ty.
Kimże był, żeby się z nią spierać? Była dorosła dawno juz powinna po-znać fizyczną miłość. Zgodziła się przecież z własnej woli…
Opuścił głowę, by znowu zaznać smaku jej ust. Mruknął i przytulił ją do siebie. Nigdy jeszcze nie kochał się z dziewicą, ale wiedział, że pierwszy raz jest bolesny dla kobiety.
Za nic nie chciał, by przez niego cierpiała.
Znowu.
Z bijącym sercem zamknął oczy i wezwał swą magię. Wzdrygnęła się, bo wszystkie ściany i sufit zmieniły się w lustra; widziała się w nich z każdej stro-
ny. Oczy Kerrigana płonęły, gdy wziął ją w ramiona i zaniósł na łóżko, którego nie osłaniał już baldachim. Położył ją delikatnie i sam legł obok.
Powinna się bać, ale nie czuła lęku. Kerrigan miał rację, właśnie zmienia-ła przeznaczenie, dając mu miłość. Mistrz Rufus nigdy jej do siebie nie przyj-mie. Wyrzuci ją z domu. Zresztą i tak by to zrobił, za to, że zniknęła na tak dłu-go bez pozwolenia i bez przyzwoitki.

(...)

Ujęła jego twarz w dłonie. Była taka piękna w świetle dnia. Kerrigan uniósł się i ułożył pomiędzy jej nogami Serenie wydawało się naturalnie, że to właśnie on będzie jej pierwszym kochankiem, a serce podpowiadało, że także i ostatnim. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby pragnąć kogoś innego.
Czułym gestem odsunęła mu włosy z czoła, a potem pocałowała go. Za-rost Kerrigana drażnił jej wargi i palce. Cicho zajęczała, czując smak swego mężczyzny. I jego twardy dotyk.
Odsunął się i spojrzał na nią tak tkliwie, że serce jej się ścisnęło. Przed chwilą twierdził, że się nie zmieni wobec niej, ale to spojrzenie przeczyło jego słowom.
Pochylił się i zaczął całować jej brzuch. Westchnęła, czując przeszywają-ce zimno. Zakręciło jej się w głowie, gdy szeroko rozsunął jej nogi, a potem wtulił usta w najczulsze miejsce jej ciała.
Jęknęła głucho i chwyciła jego ciemne włosy. Cóż za niewiarygodne uczucie. Zagryzła wargi i podniosła wzrok, by spojrzeć na jego odbicie w lu-strze, gdy darzył ją rozkoszą.
Nagle przeszył ją przyjemny, ognisty ból.
- Kerriganie?
Podniósł głowę i popatrzył na nią.
- Nie jesteś już dziewicą, Sereno.
- Ale ty przecież nie…
Poprowadził jej dłoń, by udowodnić, że nie ma już błony dziewiczej. A potem przyłożył tę dłoń do swej nabrzmiałej męskości.
Na jego twarzy odmalowała się rozkosz, gdy delikatnie zamknęła palce na jego orężu. Był zarazem miękki i twardy. Zadygotał w jej ramionach, gdy zaczę-ła go głaskać.
- Boli?
- Nie - mruknął, jakby był jednak na torturach.
Nigdy nie zastanawiała się nad tym, co czuje mężczyzna w takiej chwili. Przyjemnie było go dotykać. Przyjemnie było patrzeć na jego twarz. Delikatnie przesunęła palcem wokół wilgotnego czubka, aż Kerrigan zaczął chrapliwie dy-szeć. Powoli poruszał się pod jej dłonią. Czuła pod pakami miękkość, a pod nią poruszający się twardy mięsień.
To naprawdę przypominało pieszczoty z dzikim zwierzęciem. Wiedziała, że troskliwość nie leży w naturze Kerrigana, więc jego łagodność sprawiała, że czuła się kimś wyjątkowym. I pożądanym.
Oczy błysnęły mu jaśniej, obdarzył ją głębokim pocałunkiem, odsunął jej dłoń i wbił się w nią, aż stali się jednością.
Wstrzymując dech, rozkoszował się ciasnym uściskiem jej ciała, które otwierało się przed nim. Użył magii. by nie czuła niczego poza rozkoszą.
To był jego dar dla niej.
Nigdy w życiu nie doświadczył takiej przyjemności jak teraz, gdy jej dło-nie gładziły go po plecach i lekko drapały je paznokciami. Nigdy w życiu nie zaznał takiej czułości. Miał wiele kochanek, ale wszystko to były przelotne mi-łostki bez emocjonalnego zaangażowania.
Z Sereną było inaczej. Nie chciał się spieszyć, by osiągnąć spełnienie i móc odejść. Chciał być z nią jak najdłużej. Chciał patrzeć, jak czerpie rozkosz z jego ciała i samemu doznawać rozkoszy.
Więcej jeszcze - chciał wejść w nią najgłębiej, jak można.
Przetoczył się na bok i wysunął sie z niej.
Popatrzyła na niego zdziwiona
- Już po wszystkim?
Uśmiechnął się na to niewinne pytanie
-Jeszcze nie - zapewnił ją i podniósł, żeby uklękła na łóżku, a potem ustawił sie za nią. Ich spojenia skrzyżowały się w lustrze. Rozsunął jej uda i wszedł w nią głęboko, jeszcze głębiej niż przedtem.
Jęknęła i podniosła nad głową dłoń, zaplątując palce w jego włosy. On tu-lił w dłoniach jej piersi i wsuwał się w nią raz za razem,
Serena, ledwie oddychając, czuła w sobie jego twardą męskość. Widziała w lustrze każdy jego ruch. Nie wyobrażała sobie, że z mężczyzną może być jej tak dobrze. Było w tym coś dzikiego, coś, co zbliżyło ją do niego jeszcze bar-dziej. Tak, jakby stał się jej częścią.
Wiedziała, że on pewnie tego nie czuje, ale nie dbała o to. Była z nim te-raz związana. Budził w niej ciepłe uczucia, a może nawet i coś głębszego.
Wierzyła, że na całym świecie nie znalazłaby lepszego niż on. Dobrze, że cech odrzucił jej płótno. I że uciekła przed innymi w ramiona Kerrigana.
Może takie było właśnie jej przeznaczenie...
Kerrigan z trudem oddychał, rozkoszując się ciałem Sereny. Przez te wszystkie wieki miał więcej kochanek, niż mógłby zliczyć, ale z żadną nie czuł czegoś takiego. Nie był dla niej jednym z wielu, kolejnym mężczyzną, któremu pozwoli się zadowalać przez jakiś czas, póki nie trafi się ktoś nowy. To nie była Morgena, która bierze do łóżka jeszcze jednego kochanka, by mieć się z kim zabawiać, gdy Kerrigan się zmęczy.
Był naprawdę jedynym mężczyzną, którego Serena przyjęła w swoim ło-żu. Tylko on. Ogarnęła go fala dzikiej opiekuńczości. Była cała jego, jak żadna inna przed nią. Zapragnął mieć ją dla siebie. Na własność.
Na zawsze.
Wtedy stało się coś, co nigdy jeszcze mu się nie przydarzyło. Całkowicie stracił nad sobą kontrolę. Z gardłowym pomrukiem poczuł, jak rozrywa go or-gazm, wznosząc się falą wszechpotężnej mocy.
Przycisnął mocniej Serenę, wtulił się w nią, a jego ciało eksplodowało ekstazą. Wszystkiego było mu mało. Pożałował, że skończyło się tak nagle, kie-dy on chciał zostać w niej jeszcze dłużej.
Przechylił się i legł na łóżku, trzymając ją w ramionach, tak że znalazła się na nim.
Westchnęła urywanie, z zadowoleniem, opierając głowę na jego ramieniu. Widziała w lustrze na suficie swoje nagie ciało i opalone ręce Kerrigana.

Sherrilyn Kenyon - Władcy Avalonu 01 - Miecz CIemności
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Sob 12:17, 02 Lip 2011    Temat postu:

Był rozłożony w poprzek jej łóżka, dzięki czemu jej królewski materac wyglądał jak kiwające się łóżko polowe, w którym spała na biwaku jako dziecko. Teraz pamiętała. Odprowadził ją do domu z pogotowia ratunkowego, a następnie odmówił wyjścia, myśląc, że wszystko jest jasne.
Jasna cholera, ona praktycznie bzykała jego nogę. Próba ukrycia tego była daremna.
Jego nozdrza się rozszerzyły na złoty blask docierający do nich z okna.
- Witaj – jego śpiąco-szorstkie pozdrowienie towarzyszące seksownemu uśmiechowi posłało jej serce do biegu, ale było jeszcze gorzej, gdy powiedział – Nie pozwól mi się zatrzymać. Brzmiałaś jakbyś dobrze się bawiła.
Chętnie by uciekła, zamknęłaby się w łazience na tydzień i wtedy zignorowałaby całe to fiasko, ale on nie pozwolił jej uciec. Szybciej niż myślała, że to możliwe, obrócił ją na plecy, przyszpilając jej nadgarstki swoimi ramionami do poduszki i wiążąc jej kostki swoimi łydkami. Grube włoski na nogach ocierały się o nią, gdy próbowała uciec. Każde pyszne tarcie drażniło jej delikatne ciało.
Ciężar jego penisa głucho uderzył o jej brzuch, zmniejszył przestrzeń między nimi
i spojrzał w jej oczy.
- Powiedz mi teraz, jeśli mnie nie chcesz.
Jak mogłaby tak kłamać? Byłby w niej w ciągu sześćdziesięciu sekund, gdyby nie jej obiekcje, ale chciwa część jej krzyczała, by brać to czego oboje teraz potrzebowali,
a o konsekwencjach pomyśli potem. Z jękiem podciągnęła się w górę, by zakryć jego grzeszne usta, pożerając jego oszołomiony uśmiech.
Mike jęknął zatapiając się w niej. Jej posiniaczone biodro zaprotestowało, ale całkiem zapomniała o drobnym bólu, gdy stwardniał przy niej, skóra przy skórze od stóp do głów. Jej instynkty dziczały. Owinęła jego biodra swoimi udami, krzyżując swoje kostki przy
podstawie jego kręgosłupa.
Ich języki plątały się, głaskały, przepychały i lizały. Paznokciami orała jego plecy, aż doszła do jego pośladków. Grube mięśnie były napięte, gdy ciśnienie opuściło miniaturowe półksiężyce w doskonałych kulach.
Gdy oderwał się od jej ust, potem oparł głowę na poduszce obok niej, jego surowy
oddech uderzał o krągłość jej szyi.
- Teraz ty…chcesz się spieszyć? Cholera Kate. Nie mam żadnej prezerwatywy.
- Biorę pigułki – szepnęła – jestem bezpieczna. Powiedz mi, ty też?
- Obiecuję.
Kiwnęła głową i westchnęła.
Zanurzył swoją głowę i zassał się na jej napiętym sutku, zaczęła się zwijać. Ustawił
pod kątem jej miednicę tak, by jego kutas znalazł się naprzeciw fałdek jej szparki. Jęknęli unisono. Droczył się z nią drobnymi ruchami bioder, dzięki którym czubek główki jego erekcji ocierał o jej super czułą skórę. Po kilku chwilach jej szczelina była na tyle wilgotna, że zaczął ślizgać się po niej, a nie ocierać.
Grzbiet jego żylastego trzonka pogłaskał jej łechtaczkę, podczas gdy on przejeżdżał po bruździe jej warg sromowych. Ciemne włosy zasłoniły jego czoło, gdy schodził niżej
zasysając się na czubku jej piersi. Nogi jej zadrżały. Każdy ślizg nękał jej nerwy, które były na krawędzi. Miesiące oczekiwania uczyniły ją potrzebującą. Nocne masturbacje nigdy nie złagodziły jej pragnień. Nie chciała dochodzić bez niego wypełniającego ją.
- Pieprz mnie Mike. – przeniosła jedną rękę na jego ciemne włosy, szarpiąc go
i zmuszając do spojrzenia jej w oczy. Gdy tylko ujrzał skalę jej pragnienia od razu wyzbył się całej powściągliwości.
- ku**a mać, tak. Też tego potrzebuję. – Włożył ramiona między nią a materac,
obejmując ją ciasno. Gdy jego tyłek znalazł się pod jej nogami, grawitacja sprawiła, że jego kutas zatonął. Zanurzył się w jej wejściu.
Zatrzymali się, by zsynchronizować oddechy. Wtedy jego ramiona się napięły,
wciągnął poduszkę, by zamortyzować ją i przebił ją swoją erekcją. Krzyczała przy
równoczesnym przyjemności i bólowi. Jego gigantyczne ciało rozkładało ją rozszerzając szalejące w dole jej brzucha piekło.
Ścisnął ją mocniej, ściągając ją bardziej w dół, podczas gdy on dalej pchał całą swoją długość w jej witającą go pochwę. Przeszedł ją dreszcz, gdy jego jądra uderzały o jej tyłek.
- Obejmujesz mnie doskonale. Wiedziałem, że tak będzie. – Spełnienie posiadania
błyszczało w jego oczach spowodowane ciasnym obejmowaniem przez jej cipki jego twardego fiuta. Trącał nosem jej szyję, zmieniając gryzienie z lizaniem. Kiedy dostosowała się do jego wtargnięć, on zaczął napierać mocniej.
Przez kilka pierwszych uderzeń, jej nabrzmiałe przejście przylgnęło do jego penisa,
jakby było wystraszone, że ją porzuci. Ale jego wykwalifikowane usta, wędrujące palce i kolisty ruch jego bioder drażniący jej łechtaczkę spowodował, że zwilgotniała jeszcze bardziej, sprawiając, że jego trzon był cały mokry. Śliski i gorący drążył ją, dając jej przyjemność jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyła.
Trwając dłużej niż kilka minut w takie ekstazie było niemożliwe. Ciekły ogień
rozprzestrzeniający się w niej zaskakiwał ją bardziej niż najdziksze marzenia. Kate przygryzła swoją wargę, starając się stawić opór pierwotnym pragnieniom zachęcających ją, by zderzyła się z najlepszym orgazmem jej życia. Nie chciały by nadeszło to zbyt szybko.
- Puść. Mam cię.
Sprzeciwiła się ogólnej przyjemności duszącej jej.
- Dam ci więcej, obiecuję. Mogę więcej. Puść.
Otworzyła oczy. Kiedy w ogóle je zamknęła? Wspaniałomyślnie jej rozkazując Mike
nie zostawił jej wyboru. Jego usta uczepiły się jej, biorąc jej język między swoje wargi, ssąc go przy jednoczesnym szybkim ruchu jego bioder. Posłuchała go.
Mike przełknął jej krzyk, gdy rozbrzmiał wokół niego. Wierzgnęła się, trąc cipką
o jego oczekujące podbrzusze. Oczekiwała, że dojdzie razem z nią do końca w ich długiej walce, jednak zachował powściągliwość.
Nie bez wysiłku.
Doszła mocno, orgazm zaciskał jej pochwę. Przy każdym ściśnięciu przysięgłaby, że jego szczęka zaciska się również. Odchylił głowę do tyłu jęcząc, ale powstrzymał się nadal. Jego ruchy zwolniły aż zastanowiła się czy przegapiła jego kulminację. Mimo to długość jego wału drgnęła w jej wnętrzu powodują wtórne wstrząsy rozkoszy. Pogładziła dłońmi po jego wyrzeźbionej klatce piersiowej, napinając palce w czasie, gdy ściskał jej cipkę.
Ulga nie oblała jej na długo. W miejscu jej bezmyślnego głodu niezaprzeczalnie rosło pragnienie. Musiała oddać przyjemność mężczyźnie jaką on jej dał. Przynajmniej teraz. Kate wiedziała czego potrzebował. Przecież odmawiała mu wygrania przez tygodnie.
Z westchnieniem żalu rozdzieliła ich korpusy. Jego fiut wyszedł z siorbnięciem z jej
cipki. Zamiast wyjść z łóżka, stoczyła się z niego. Wystawiła tyłek w jego kierunku, gdy klęknęła przed nim, układając ramiona prostopadle do materaca.
Warknął. Następnie chwycił jej biodra jakby chwytał się życia.
- Ufasz mi?
- Oczywiście. – Zadrżała, gdy pomyślała, co może zrobić w tej pozycji. Gdy coś
trąciło jej tylne wejście podskoczyła, zdając sobie sprawę, że było za cienkie jak na jego fiuta.
Wirował kciukiem wokół zmarszczek, rozcierając soki, które rozlały się jej na uda.
Kate oparła policzek o prześcieradło. Jęknęła, gdy dreszcz spowodowany jego
zakazanym dotykiem wywołał długotrwałe pobudzenie. Jak to by było mieć tam mężczyznę?
- Rozluźnij się.
Mike droczył się z nią dopóki jej niepokój przemienił się w przyjemność, pozwalając
jej mięśniom rozluźnić się. Następnie zatopił kciuk w jej dziewiczym otworze. Nie
oczekiwała, że będzie to tak cholernie miłe. Jak tylko zaczęło ją obejmować te nowe uczucie, jego sztywny penis szturchnął jej szczelinę jeszcze raz.
Tym razem wślizgnął się aż po nasadę. Połączenie jego grubego wału i kciuka w tyłku spowodowało jej falowanie pod nim przez kilka minut. Gdy pochylił się do przodu i oparł przedramię w poprzek jej ramion, piorun pożądania uderzył w jej układ nerwowy. Będąc ograniczona jego masą zawładnęło nią pragnienie, by wziąć to co w sobie miała jako własne.
- Tak. Proszę Mike. Bierz mnie. – Odpowiedział na jej prośby jeżdżąc w niej mocno
i szybko. Świadomość, że uwalniała jego dzikość podniecała ją jeszcze bardziej. Zapragnęła ostatecznego dowodu. Pomruki jakie z siebie wydawał wraz z delikatnymi wstrząsami powiedziały jej, że nie utrzyma dłużej i spełni jej pragnienia. Ta myśl sprawiła, że jej mięśni zaczęły się zaciskać, ściskając go mocniej. Skurcze jej pochwy zwiększyły jej własną przyjemność. Unosiła się na szczycie kolejnego orgazmu.
- Mike!
Jej pilna potrzeba przedarła się przez jego rytmiczne walenie.
- Tak? Powiedz mi Kate.
- Chcę byś doszedł we mnie.
- ku**a! – Jego pachwiny uderzyły o tył jej ud, a kciuk zaczął obracać się w tyłku.
Trzy, cztery razy wbił się w nią, zanim wyszarpnął z niej swojego fiuta z rykiem. Palący wytrysk na jej kręgosłup wywołaj jej kolejne uwolnienie. Gdy jej tyłek zacisnął się na jego kciuku, orgazm wzmocnił się jeszcze bardziej. Doszła w jego ramionach, gdy strumień jego nasienia wciąż po niej płynął.
Odpłynęła we mgle rozkoszy razem z nim na niej, jego ciężar był pocieszający.
Ostatecznie sięgnął na podłogę obok łóżka, by sięgnąć po rzuconą wcześniej koszulkę. Wytarł z niej dowody ich rozpusty i spojrzał jej w twarz. Czułość mieszająca się z zadowoleniem na jego twarzy zmusiła ją do przyznania się.
- Przepraszam Mike. Możesz zostać.
Wzdrygnął się, ale nie poruszył. Kiedy próbowała odwrócić wzrok od jego
przekonującego spojrzenia, porwał jej wargi między swoje zęby i ścisnął je.
- Dość. Dość uciekania Kate.
Jej mózg starał się dogonić tą alternatywną rzeczywistość, gdzie w końcu miała to, co chciała, ale nie mogła się tego trzymać. Gdyby tylko mogła się ubrać, mogłaby go odprowadzić go z odrobiną nietkniętej dumy.
- Co się stało z naszymi ubraniami? – Jej pytanie wyszło trochę zniekształcone,
ponieważ trzymał jej wargę kilka sekund dłużej. – Pamiętam, że zasnęłam z włożoną piżamą.
- Było tutaj kurewsko gorąco w nocy. Muszę powiedzieć potem Jamesowi, by
sprawdził klimatyzację. Rozebrałaś się w pięć minut później po tym jak zasnęłaś. – Opuścił powieki jakby sobie przypominał. – Teraz wyjaśnij mi. Dlaczego walczysz z tym co jest między nami?
Odkurzył jej usta nawet z lepkiego śladu jego pobudzenia, jego półtwardy wał
odnalazł łuk w dole jej brzucha. Zmusiła swoje biodra, by pozostały przyklejone do łóżka zamiast ustawiać się z bolącą cipką naprzeciw jego penisa. Właśnie wtedy niekończąca się namiętność zagroziła unicestwieniem rozsądku, wina została skorumpowana przez rozkosz.
- To nie fair, by robić to dla ciebie – wyszeptała.
- Kusić mnie dopóki nie przysięgnę, że jakieś niebieskie kule nie są jakimś mitem
średniej szkoły? Drażnić mnie tymi słodkimi uśmiechami i niegrzecznym wyglądem,
a następnie wykręcać się, gdy mam cię w zasięgu ręki? Odmawiać mi całe cholerne lato aż kończę pieprząc cię jak zwierzę zanim wziąłem cię choćby na kolację? Co? Co dokładnie jest nie fair z tymi bzdurami?
Nigdy wcześniej nie pokazał choćby cienia zniecierpliwienia. Nie pozostało jej nic
więcej, niż być uczciwą. By być bezpośrednią.
- To nie fair zaczynać z tobą czegoś poważnego, gdy mam ochotę wypieprzyć również twoich partnerów.
Powrót do góry
Scarlett13
Wampirzątko


Dołączył: 13 Paź 2010
Posty: 508
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce

PostWysłany: Sob 12:46, 02 Lip 2011    Temat postu:

Tekst powyżej. Z jakiej to książki?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.paranormalromance.fora.pl Strona Główna -> Paranormal Romance Cytaty Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin